środa, 6 lutego 2008

Akcja widelec, czyli o tym jak kompromitują się policjanci...

Współcześnie zdaje się panować przekonanie, że wszystko już było. Historia zatoczyła koło i ponownie przeżywamy to wszystko co było udziałem przeszłych pokoleń. Widoczne jest to w kulturze, gdzie wciąż na nowo odgrzewane są stare mity. Coraz trudniej wymyślić coś nowego więc coraz większą wartość ma oryginalność. Zjawisko potęguje się dzięki coraz szybszemu przepływowi informacji. Bombardowani milionami informacji powoli tracimy zdolność dostrzegania tych ważnych. Koncentrujemy się na tych, które się wyróżniają, już nawet nie treścią ale formą. Odnosi się to nie tylko do kultury, gospodarki czy polityki. Zaczyna być to innamentną cechą naszej kultury. Dlatego twórcy reklam zarabiają dziś grube miliony, podobnie zresztą jak specjaliści od wizerunku. Dziś by zaistnieć nie wystarczy mieć ważnego przesłania ale trzeba ładnie je opakować i zaprezentować. Czasem można nawet nic nie mieć byle tylko zrobić show (patrz konferencje Ziobry i spółki).
Próby takich działań widzieliśmy podczas ostatniej kampanii wyborczej, kiedy to politycy przynosili na konferencje różne gadżety i starali się przekonać używając chwytów stosowanych gdzie indziej jakieś ćwierć wieku temu, że w sposób zabawny potrafią zdyskredytować przeciwników. Liczyli, że tym samym w społecznej świadomości utrwali się "przesłanie" i na trwałe oponentom politycznym przypisze się pewne negatywne skojarzenia.. Stało się chyba inaczej i akcje polegające na obdarowywaniu się mydłem czy tanim winem budzą bardziej politowanie niż uznanie...
Media i my ich konsumenci stajemy się coraz bardziej wybredni. Nic więc dziwnego, że by zaistnieć wymyśla się coraz więcej zaskakujących akcji. Niektóre są genialne, jak chociażby akcja zapoczątkowana przez kilku nastolatków przed wyborami 2007. "Schowaj babci dowód" w sposób wręcz genialny wpisywała się w nastroje społeczne i opisywała stosunek młodych ludzi do decydowania o sprawach ważnych ponad ich głowami. W podobnym kierunku zamierzali iść policjanci inicjując "akcję widelec". O ile jednak ta pierwsza inicjatywa może być wzorem skutecznej akcji społecznej o tyle działania policjantów są klasycznym przypadkiem nieudolności i braku polotu. Słuchając wczoraj radiowej Trójki ze zdziwieniem stwierdziłem, że sami policjanci nie wiedzą dlaczego wybrano widelec. W dzisiejszym Dzienniku było już lepiej. Widelec zdaniem policjantów jest przedmiotem tak absurdalnym, że doskonale symbolizuje bezsens funkcjonowania policji. Zastanawiam się czy bardziej absurdalny nie byłby np. korniszon czy skrobaczka do marchwi. Nie wiem jak można zdecydować się na akcję medialną i nie być w stanie powiązać symbolu jakim jest widelec z celem protestu. Do głowy przyszło mi kilka propozycji:

  • Widelec nie być potrzebny. Przecież wszysko jeść rękami, widelec strata czasu. Widelec symbol biurokracja. Dużo działań nieważne, mało czasu dla ważne. Mieć pełny brzuch bez widelca, być dobry policjant bez czytania i pisania. Widelec to nadmierne wymagania, znaczy się biurokracja.
  • Widelec jako symbol kiepskiego uzbrojenia policji. Sprzęt jest tak w marnym stanie, że uniemożliwia to pracę policjantom. Wysyłane do Komendy Głównej widelce są w takim stanie, że nie mogą być już skutecznie wykorzystywane w służbie. Taki widelec to nawet tchawicy złoczyńcy nie przebije. Dlatego policjanci domagają się lepszego wyposażenia i szlifierek na każdym komisariacie!!!
  • Widelec jest odsyłany na znak, że od tej pory policjanci obiecują wziąć się do roboty. Przestają się obżerać i zaczynają działać. Będzie to dobre nie tylko dla społeczeństwa bo wreszcie będzie widać policjantów na ulicach ale również dla samych policjantów, którzy przestaną mieć kłopoty z nadwagą. O teraz złapanie przestępcy z połamanymi nogami i przestrzelonym płucem nie będzie już graniczyło z cudem...
Strasznie zdenerwowała mnie amatorszczyzna policjantów. Akcja narodziła się na forum internetowym co samo w sobie jest pozytywne bo świadczy o możliwości zorganizowania się. Z drugiej strony jeśli inne akcje policji podejmowane są z takim wyczuciem i rozmachem to radzę wszystkim zakupić akcje zorganizowanych grup przestępczych bo one z pewnością nie pójdą w dół mimo ewentualnego krachu giełdowego w Stanach. Policjanci pewnie są zaskoczeni stosunkowo słabym oddźwiękiem swojej akcji w mediach. Właściwie powinni się cieszyć bo jest ona doskonałym pretekstem do nowej fali dowcipów o nierozgarniętych smurfach. A można było chociażby wysłać przed kamery długonogą policjantkę z długim warkoczem i czarującym uśmiechem, która powiedziałaby mniej więcej coś takiego:

Akcja widelec ma na celu uświadomienie opinii publicznej sytuacji w policji. W ten sposób chcieliśmy zwrócić uwagę na fakt, że z "tortu" jakie w tym roku rządzący przeznaczyli na unowocześnienie policji nic nie trafia do zwykłych policjantów. Jeśli nie dostajemy nawet kawałka tortu w postaci lepszego wyposażenia czy wyższych płac to nie są nam również potrzebne widelce do jego zjedzenia. Większość pieniędzy zostaje w Komendzie Głównej więc tam przesyłane przez nas widelce przydadzą się dużo bardziej. Akcja być może zwróci wreszcie uwagę na niesprawiedliwy podział dodatkowych pieniędzy jakie w ostatnim czasie wpłynęły do policji.

Koniec!!! Może to nie gejzer intelektu ale zawsze jakieś wytłumaczenie podejmowanych działań. Z korniszonem byłoby łatwiej...

niedziela, 3 lutego 2008

Dziennikarstwo w IV RP, czyli nie tylko Tomasza Wołka osąd krytyczny...

Znaczna część naszych obywateli uważa, że polityka jest brudna. Dlatego za punkt honoru stawia sobie nie branie udziału w wyborach, nie słuchanie polityków i rezygnację z jakiejkolwiek formy aktywności, która z polityka może być kojarzona (paradoksalnie może by to nawet rezygnacja z przynależności do związków zawodowych). Stara się ignorować coś co istnieje w nadziei, że to coś zniknie. W liberalnej demokracji jest to możliwe, często nawet opłacalne. Czy nie przyjemniej jest urządzić sobie wyprzedażowe polowanie zamiast wysłuchiwać niedorzeczności wygłaszanych z emfazą przez polityków. Przyznam się, że i mnie dopadają podobne odczucia. Stąd poniekąd (ważniejszy jest brak wolnego czasu) moja mała aktywność na blogu. Czasem mam wrażenie, że moje wpisy przypominają trochę sondy badawcze wysłane w kosmos bez konkretnego celu ale z nadzieją, że gdzieś dolecą. I zwykle dolatują ale niestety nie tam gdzie mi się marzy...
Czy zatem polityka jest czymś złym? Aż chciałoby się odpowiedziec jednym słowem, zdecydowanie i bez namysłu. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej skomplikowana. To nie polityka jest bowiem zła, ale ludzie którzy ją tworzą. To przez nich staje się brutalną grą pełną kłamstw i nienawiści, cynicznym zabieganiem o władzę za wszelką cenę. Reagując obrzydzeniem i odwróceniem się od tego co "polityczne" niestety tylko wzmacniamy ludzi, którzy w taki sposób politykę uprawiają.
Nie podoba mi się polska polityka. Nie jestem naiwnym idealistą ale wierzę, że mogą istnieć standardy przestrzegane dla dobra nas wszystkich. O takie właśnie standardy upomina się Tomasz Wołek w weekendowej GW. Czyni to w odniesieniu do środowiska dziennikarskiego wychodząc jednak z podobnych do zawartych w tym wpisie przesłanek. Jest to wystąpienie bardzo odważne i bezkompromisowe, doskonale opisujące to co się w Polsce działo w ostatnich dwóch latach pod rządami PiS. Moim zdaniem bardzo potrzebne chociażby do tego by zmienił się sposób pisania o polityce.
Dziś czytając tekst Piotra Zaremby o łamaniu standardów w polityce miałem wrażenie jakbym czytał swoje wpisy sprzed paru miesięcy, kiedy to PiS rościł sobie prawo do decydowania o zasadności wystawianych przez PO kandydatów. Trudno mu w nim odmówić racji, ale zestawiając go z jego komentarzem do słów Jarosława Kaczyńskiego jakie padły w wywiadzie dla Faktu o Adamie Michniku czuję zażenowanie. Piotr Zaremba wprawdzie zastrzega, że sam by tak nie powiedział ale przecież... i tu mamy formalne usprawiedliwienie wypowiedzi godnej lidera jakiejś ekstremistycznej partii prawicowej a nie partii, która ma szansę na wygranie następnych wyborów. Nawet on stosuje bardzo prymitywny choć skuteczny chwyt "fałszywej symetrii", o którym napisał Wołek. Bo przecież GW to GW i ma swoje grzeszki na sumieniu... Tyle tylko, że w ten sposób można usprawiedliwić nawet Hitlera.
Jak napisałem dobrze się stało, że ktoś odważył się na tak zdecydowane wystąpienie. Mam nadzieję, że nie stanie się ono gwoździem do trumny redaktora Tomasza Wołka, którego bardzo cenię. Dostanie mu się w poniedziałkowej prasie oj dostanie i dlatego chociaż w ten sposób chcę go wesprzeć. Tym bardziej, że oprócz przeszłości przedmiotem jego zainteresowania jest również przyszłość. Sam system stworzony przez IV RP jest bowiem groźny. Jest to zauważalne nie tylko w środowisku dziennikarskim ale wszędzie tam, gdzie władza ma instrumenty na to by wpływać na działania z pozoru niezależnych instytucji. Kto nie wierzy niech zobaczy jak zmieniła się prokuratura po dojściu PO do władzy, jak zmienił się sposób orzekania sądów. Lekcja z ostatnich dwóch lat została odrobiona...