poniedziałek, 4 stycznia 2010

Odzyskanie radiowej Trójki, czyli ballada o ludziach stamtąd...

Poruszam się w pewnej przestrzeni, każdy z nas się porusza. By ją ogarnąć narzucamy sobie pewne regulacje, czasem są to normy prawne czasem tylko zasady dobrego wychowania. Dla funkcjonowania całości równie ważne... Nie ma nawet znaczenia czy owe normy i zasady tworzymy w oparciu o nasze zbiorowe doświadczenie, zgodnie z zasadami rozumu czy wyprowadzamy je z natury wszechrzeczy, Biblii czy Koranu. Wbrew takim odrobinę pokręconym nihilistom jak ja, można nawet uznać, że istnieje swego rodzaju „uniwersalny katalog” zasad przypisany ludzkiemu rodzajowi... I znów jedni nazwą to prawami naturalnymi, inni zadowolą się kolokwialnym stwierdzeniem, że chodzi tylko o to by się „przyzwoicie traktować”.

Tak to mniej więcej wygląda w przestrzeni, w której poruszam się ja i większość ludzi. Co i raz jednak z nie słabnącym zaskoczeniem (symptom postępującego skretynienia?) dowiaduję się o istnieniu grup, dla których te wszystkie „moje” prawa i zasady są stekiem bzdur. Nieuzasadnionym balastem w drodze wiodącej na szczyty... No dobra, kopce co najwyżej, każdemu jednak podług jego wyobraźni. A ludzie stamtąd nie mają jej w nadmiarze niestety... Ich wzrok nie sięga dalej niż do dna ich portfela. Zrobią wszystko by ujrzeć w nim chociaż jeden banknot więcej, mając za nic koszty społeczne swoich działań. Rozpieprzą wszystko co stanie im na drodze.

Tym razem trafiło na radiową Trójkę. Jest to rozgłośnia z długa i piękna tradycją. Sam mam dla niej duży sentyment. Nie chcę nawet sięgać do zamierzchłej przeszłości, kiedy to dzięki niej smutna rzeczywistość stanu wojennego była bardziej znośna. Była to wtedy swoista oaza przynajmniej muzycznej normalności. Dziennikarze bezpośrednio nie angażowali się w politykę, niemniej poprzez prezentowane na antenie treści pokazywali, że istnieje inna rzeczywistość odległa od tej siermiężnej socjalistycznej...

Odkąd pamiętam Trójka miała zawsze autorski charakter. Udało się jej oprzeć próbom sformatowania. To jedna z nielicznych tego typu stacji na rynku... Trójka to w dużej mierze nazwiska tworzących ją ludzi i zarazem swoista szkoła dziennikarskiego fachu. W pewien sposób myśląc o Trójce wyobrażam sobie jak powinny funkcjonować całe media publiczne. Nie jestem chyba w tym osamotniony... Taki styl jaki proponuje Trójka sprawia, że ma ona liczne grono sympatyków, którzy nie zawahają się nawet w razie potrzeby wspomóc stacji finansowo. Zawirowania z abonamentem sprawiły, że jej przyszłość nie rysowała się różowo, parę miesięcy później powołany ad hoc Komitet Miłośników Trójki zebrał prawie 700 tys. złotych na programy misyjne.

Ludzie stamtąd mają to gdzieś, stacja jest łupem do podziału a nie jakimś tam dobrem społecznym. Wszyscy, którzy nie żałowali grosza na Trójkę teraz dobitnie mają okazję przekonać się, jak bardzo ona do nich należy. Nikt nie liczy się z ich głosem, ludzie stamtąd mają przecież układ między sobą. Dystyngowane słuchaczki Trójki mogą tylko z zażenowaniem zakryć oczy, słuchacze bezsilnie toczyć pianę w ust. Wielki środkowy palec pokazany im przez koalicję SLD-PiS nie stanie się przez to mniejszy ani bardziej przyjazny. To bardzo czytelny sygnał, nie może być już chyba czytelniejszy... Wszelkie dawanie pieniędzy na media publiczne w obecnym kształcie to wyraz masochizmu. Jestem zwolennikiem abonamentu, niestety system ten sprawdza się tylko w systemach cywilizowanych. Dopóki będą nami rządzić „barbarzyńskie hordy” i co więcej, dopóki my wszyscy będziemy to mieli gdzieś media publiczne będą tylko fikcją...

SLD i PiS paradoksalnie głoszą przywiązanie do abonamentu, swoimi działaniami jednak podważają sens jego płacenia. Analizując (przynajmniej publicznie głoszone) ważne dla obu partii wartości bardzo łatwo dostrzec tam coś takiego jak „wspólnota”. Owszem pozornie trochę inaczej rozumiana. Brutalna prawda jest taka, że dla obu partii dobra wspólnota to taka popierająca linię partii. Obywatel ma siedzieć za zamkniętymi drzwiami i czekać na wytyczne... W tym kontekście nie dziwi już fakt, że obie partie tak łatwo się dogadały... Przeraża mnie jak bardzo mają one gdzieś reakcję opinii publicznej i potencjalnych wyborców przecież.

Tak, dobro partii dobrem narodu. Na swój sposób podziwiam redaktora Sobalę, wiernie podejmuje się misji nawet kiedy ma przeciw sobie niemal całą redakcję Trójki. Któż inny jednak zdoła wziąć za mordę całą tą inteligencką zgraję i zaszczepić poprzez fale eteru miłość do PiS wśród im podobnych. Partia mu to poświęcenie wynagrodzi, nawet jeśli stację najzwyczajniej w świecie zarżnie. To w sumie też jakiś sukces... Najprawdopodobniej skończy się na modelu znanym ze stanu wojennego, wy będziecie nam posłuszni a my damy wam niewielką autonomię. Historia lubi się powtarzać...