środa, 9 grudnia 2009

Watch Docs, czyli nie tylko o tym co uwiera Rzeczpospolitą...

W filmie Rok Diabła między nomen omen członkami zespołu Czechomor toczy się niezwykle ożywcza intelektualnie dyskusja na temat tego, czy Jaromir Nohavica nosi slipy, czy też może jednak bokserki. Tak postawiony problem wydał mi się na tyle intrygujący, że postanowiłem sam się z nim zmierzyć. Oczywiście mam gdzieś, jakie nawyki bieliźniane ma Nohavica... Jak przystało na świadomego siebie i własnej niezwykłości współczesnego człowieka siebie stawiam w centrum wszechświata. Odpowiedź na to pytanie może bowiem przybliżyć mnie do zrozumienie siebie a tym samym dosłownie wszystkiego. Problem w tym, że nie potrafię. Slipy są super, ale bokserki... No nie wiem... co jest tylko przyzwyczajeniem a co leży w zgodzie z moją naturą. Jak bardzo proces wychowania wypaczył moje naturalne preferencje i czy kiedykolwiek odkryję do końca to kim jestem? Postanowiłem zastosować metodę ilościową, tj. zajrzeć do szafy i policzyć swoją bieliznę. Dokonałem przy tym wielu niezwykłych obserwacji, których jednak wszystkim oszczędzę. Naprawdę nie warto... Tak czy inaczej przełomu brak.

Poznanie siebie to fascynująca sprawa, postanowiłem również powyciągać szufladki ze swojego bloga. Co jak co ale sporo tu różnych myśli, czasem bardziej sensownych a czasem mniej. Co jednak zawsze pewne moich własnych. Nie sądziłem, że lektura mnie tak przerazi. Nie chodzi nawet o to co jest ale o to czego tu nie ma. Napisałem o AIDS, o ptasiej i świńskiej grypie ale ani słowa o raku, schizofrenii czy zapaleniu pęcherza moczowego. Dlaczego? Czy jestem na usługach koncernów farmaceutycznych, sprzeciwiam się boskiej karze za rozwiązłość czy ulegam zwykłej modzie? A może to coś więcej. Lekceważę raka, ba jestem jego zwolennikiem, w równym stopniu co schizofrenii i zapalenia pęcherza moczowego...

A co z Mongołami i ich krwawymi metodami podboju, nigdzie ich nie potępiłem... Czy jestem wyznawcą Czyngis Chana? Może świadomie je ignoruję by móc rozgrzeszyć Chińczyków za ich politykę wobec Ujgurów. To możliwe, chociaż pewnie wtedy nie pisałbym tak krytycznie o państwie środka. A może winna jest moja nienawiść do chrześcijaństwa i skryte wyznawanie buddyzmu. Tak, to by wiele tłumaczyło... Generalnie nienawiść do chrześcijaństwa bardzo wiele rzeczy tłumaczy, szczególnie w Polsce.

Tęgim głowom z Rzeczpospolitej na przykład tłumaczy taki a nie inny dobór filmów na festiwalu Watch Docs. Fakty są nieubłagane, na około 80 filmów nie ma ani jednego o prześladowaniu chrześcijan. Tak, tak i to w kraju w 90 % składającym się z katolików. Nawet prof. Zoll z żalem wielkim mówi jak bardzo niepopularnym na świecie tematem jest prześladowanie chrześcijan. Media omijają ten temat bo jak twierdzi prof. Zoll wyciszanie jest zgodne z polityką politycznej poprawności. Musimy jego zdaniem „wzmacniać naszą tożsamość chrześcijańską”. Tak, dlatego właśnie o tym piszę, to rodzaj świadectwa. Chrześcijanie są mordowani a media zajmują się jakimś tam Tybetem. Czyż nie jest to oburzające!!!

No dobra, dość ironii, choć na chwilę. Zdaję sobie sprawę z trudnej sytuacji chrześcijan w wielu krajach świata, szczególnie w krajach muzułmańskich. Sam na blogu wielokrotnie poruszałem ten temat pisząc chociażby o Libanie czy Iraku. Mierzi mnie jednak podejście Rzeczpospolitej, która zdaje się bez wahania wskazywać, które życie jest ważniejsze. Kryterium jest wyznawana religia... Rozumiem ten mechanizm, liczy się masa a nie człowiek. Są nasi i ci inni, którymi możemy się zajmować w drugiej kolejności... Takie podejście jednak tylko rodzi dalsze konflikty, nie rozwiązuje istniejących. Co z tymi, którzy nie mają nikogo, kto by się za nimi wstawił?

Dlatego dużo bardziej odpowiada mi stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, organizatora festiwalu. Przedmiotem jej działalności nie są „nasi” ale wszyscy potrzebujący pomocy. No tak, dla Rzeczpospolitej następna organizacja pozarządowa, liberalna klika, która za nic ma wszystko to co święte dla prawdziwego Polaka katolika. Tym tylko mogę tłumaczyć ten bezsensowny atak na festiwal, który podejmuje szereg niezwykle istotnych problemów związanych z szeroko pojmowaną ochroną praw człowieka.

Nie wiem czy winą fundacji jest to, że tak silnie lansowana przez Rzeczpospolitą Agnieszka Dzieduszycka woli uczestniczyć w organizowanych z publicznych pieniędzy Europejskim Festiwalu Telewizyjnych Programów Religijnych niż zgłosić swój film na Watch Docs. O którym jak zresztą bez żenady przyznaje nie słyszała. O co więc ten krzyk? O to, że media są odporne na tragedię chrześcijan i nie powstają dokumenty na ten temat? Co ma to wspólnego z Watch Docs? Festiwal nie jest robiony z publicznych pieniędzy. To święto ludzi, dla których prawa człowieka są ważne. Pokazywane na nim filmy przechodzą długą drogę, w tym roku zgłoszono około 1500 dokumentów. Musiało dojść do selekcji, co roku filmy porządkuje się według jakiś kryteriów. Czego oczekuje Rzeczpospolita, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka sama zasponsoruje film o prześladowaniu chrześcijan i pokarze go na festiwalu. Co może zrobić, skoro spośród zgłoszonych żaden nie podejmował tej tematyki. Moja babcia w takich przypadkach mawiała, że ktoś ma pretensje do ślepego, że ma głuche dzieci. Rzeczpospolita jest i ślepa i głucha. Nie religią a ideologią...

Sam festiwal gorąco polecam, na razie jeszcze w Warszawie ale potem rusza w kraj... Widziałem w jego ramach dotąd dwa filmy, oba przejmujące. Sale kinowe pękają w szwach, najwięcej jest ludzi młodych. Nie wiem czy wynika to z tego, że w pewnym wieku stajemy się coraz mniej wrażliwi na innych czy z innych względów. A może po prostu darmowe wejściówki nie pozwalają lepiej sytuowanym i przy okazji starszym z przyjemnością konsumować prezentowanych treści. Nie wiem... Wiem, że atmosfera jest świetna. Po wczorajszym pokazie dyskusja była tak gorąca, że pracownicy kina musieli nalegać na jej zakończenie. Ja do głosu się nie „dorwałem” co zrekompensowałem sobie ciekawą rozmową z moimi sąsiadami... Szczerze polecam.

A co do moich wewnętrznych poszukiwań. No cóż, nie dowiedziałem się o sobie zbyt wiele. Ale nie była to strata czasu, dzięki Rzeczpospolitej wiem jaki nie jestem. Zawsze to już coś...