piątek, 29 czerwca 2007

Mika Brzezinski zmienia świat

Schlebianie gustom większości staje się coraz powszechniejsze i to nawet w dziedzinach zdawałoby się zastrzeżonych dla elit. Dobrym artystą jest ten co sprzeda najwięcej płyt, wielkość pisarza zależy od wielkości nakładu jego ostatniej książki. Dawniej bywało nieco subtelniej. Truman Capote chcąc przekonać się o własnej wielkości odwiedzał biblioteki w zapadłych dziurach. Miał straszną satysfakcję kiedy znajdował tam swoje książki. Gdy było ich więcej niż Hemingwaya wpadał w euforię... Teraz jest znacznie prościej, wystarczy zajrzeć na listę sprzedaży. Masz więcej sprzedanych w ostatnim tygodniu książek niż Marcel Proust - jesteś lepszym pisarzem...
Masowość nie jest już postrzegana negatywnie. Rewolucja demokratyczna doprowadziła do sytuacji, w której większość ma zawsze rację niezależnie od tego czego dotyczy sprawa. W telewizji już pojawiają się programy, w których sprawy sadowe rozstrzygane są przez widownię. Na razie ostateczna decyzja należy do sędziego ale oglądając program któż by nie identyfikował się z głosem "ludu". Oglądalność jest jedynym wyznacznikiem jakości nawet w telewizji publicznej.
Decyzje o tym co będzie w ramówce podejmowane są tak, by jak największa liczba telewidzów zasiadła przed telewizorem. Co więcej nawet programy informacyjne, które z zasady powinny być przygotowane rzeczowo i wedle prawideł sztuki zawierają coraz więcej śmieci. Jedynym powodem ich umieszczania jest zainteresowanie tzw. zwykłego człowieka. Sprawy ważne nierzadko są pomijane jako mało atrakcyjne medialnie i zbyt trudne dla "przeciętnego człowieka". Dlatego tragedia w Darfurze czy Kongo jest w Polsce niemal niezauważona a o wypadku Roberta Kubicy donoszą wszystkie media i to na pierwszych stronach. To czego chcą "zwykli ludzie" i to co specjaliści od oglądalności uznają za atrakcyjne dla owych "zwykłych ludzi" zlewa się w jedno i owocuje niesmaczną i ogłupiającą papką w stylu M jak Miłość .
W Stanach Zjednoczonych (ale nie tylko, również w Polsce temat jest dość nośny) króluje Paris Hilton i jej "więzienna przygoda". Wszystkie media rozpisują się o dziedziczce hotelowego imperium, która łamiącym się głosem opowiada jak to strasznie było w więzieniu i jak bardzo to ją odmieniło. Banalna historia rozdmuchana została do niebotycznych rozmiarów. Dla wielu losy Hilton stały się nabrały wymiaru niemal mitologicznego.
Stacja, która nie podałaby informacji o Paris Hilton stała by na straconej pozycji w wyścigu o widza. Przynajmniej tak się wszystkim zdaje. O Hilton mówi się ponieważ wszyscy o tym mówią. A kto sprawia, że wszyscy o niej mówią? Media, specjaliści od PR, którzy nie zawahają się zrobić ludziom wody z mózgu by tylko odnieść sukces. I tu koło się zamyka. Mamy więc "osobowość medialną" znaną z tego, że jest "osobowością medialną". Nawet jeśli jest ona mało ciekawa to i tak przy odpowiednim sposobie jej pokazania można swoje zarobić.
Bardzo mnie zaskakuje to, że wszyscy o tym mówią ale nikt nic nie robi. W każdym razie aż do teraz. Otóż Mika Brzezinski, dziennikarka prowadząca poranny program w stacji MSNBC odmówiła przedstawienia informacji o wyjściu Hilton z więzienia jako pierwszej.

Na oczach widzów najpierw próbowała podpalić kartkę z zapisaną wiadomością a następnie podarła ją na kawałki. Uzasadniając swoje zachowanie powiedziała, że nie powinna być to główna wiadomość. Prosiła producenta o nadanie tego statusu innej informacji ale producent jej nie posłuchał. Mika Brzezinski (tak córka tego Brzezińskiego), była bardzo zdenerwowana i wręcz zniesmaczona, gdy mimo jej wysiłków stacja puściła materiał filmowy. Zazwyczaj nie za dobrze patrzę na tego typu manifestacje. Wydają mi się nazbyt teatralne. Tym razem jednak jest inaczej. Po pierwsze zachowanie Brzezinski wydaje mi się bardzo spontaniczne, mało może profesjonalne ale godne pochwały. Po drugie może dzięki temu rozgorzeje debata na temat roli mediów w społeczeństwie. Coraz częściej mają one bawić i dostarczać ewentualnie w sposób strawny jakichś informacji. Zanika podział na to co ważne i mniej istotne. Mam nadzieję, że zachowanie Miki Brzezinski będzie sygnałem dla środowiska dziennikarskiego by poważniej dobierać prezentowane informacje a nie tylko bezwstydnie zabiegać o widza stosując wszelkie dozwolone chwyty. Nawet kosztem dziennikarskiej rzetelności...

czwartek, 28 czerwca 2007

Raport UNFPA

Świat zmienia się bardzo dynamicznie a my niestety zajęci bieżącymi sprawami nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Nie patrzymy na całość ale tylko na mały interesujący nas wycinek rzeczywistości. Naszego zainteresowania nie budzą zmiany klimatu, bieda a nawet toczące się wojny. Wszystko jest przecież tak daleko i przez to wydaje się takie nierzeczywiste. W jakimś sensie mamy rację bo nasz, świat bogatej Europy aż tak bardzo się nie zmienia. Co innego inne kontynenty... Do bardzo ciekawych wniosków prowadzi właśnie opublikowany przez Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych (UNFPA) raport pt.: Unleashing the Potential of Urban Growth. Potwierdza on wcześniejsze prognozy co do dalszego wzrostu liczby ludności na świecie.
Jeszcze w 1750 roku żyło nie więcej niż 790 mln ludzi, teraz w samej Afryce mieszka ponad 946 mln i do roku 2050 liczba ta wzrośnie dwukrotnie. Oczywiście rozwój nie następuje równomiernie. W Polsce liczba ludności zmniejszy się z 38,5 do 31,9 mln. Podobnie będzie w innych krajach naszego regionu.
Eksplozja demograficzna ma miejsce tylko w najbiedniejszych krajach trzeciego świata. Wzrost dysproporcji między bogatą i ludnościowo stabilną północą a biednym ale demograficznie szybko się rozwijającym południem będzie więc coraz bardziej widoczny. Przemiany te już skutkują wieloma groźnymi procesami, których skutki odczuwamy wszyscy. Coraz mniej ludzi mieszka na wsi. Raport prognozuje, że w przyszłym roku w miastach będzie mieszkało ponad 50% ludzi i proces ten będzie postępował. Mając w pamięci negatywne skutki urbanizacji jakie dotknęły Europę w XIX i XX wieku jest się czego obawiać...

środa, 27 czerwca 2007

Pauline Marois przejmuje ster...

W Quebecu separatyści z Parti Quebecois (PQ) są w odwrocie od czasu przegranych wyborów z marca bieżącego roku. Poświęciłem im już wpis więc przypomnę tylko, że PQ zamiast je wygrać straciła status oficjalnej opozycji JKM na rzecz Action Democratique du Quebec (ADQ). Tak jak przewidywałem wtedy z funkcji lidera musiał ustąpić Andre Boisclair. Do wtorku tymczasowo funkcję tą pełnił François Gendron. Środowe wybory nie dostarczyły aż takich emocji tak jak chociażby to miało miejsce w przypadku wyboru lidera Partii Liberalnej. Pauline Marois była jedyną kandydatką więc jej wybór nie może budzić zdziwienia. Odrobinę niepewności wprowadzały tylko pogłoski o możliwym starcie w wyborach lidera Bloc Québécois Gilles'a Duceppe.

Muszę przyznać, że pani Pauline Marois jest osobą bardzo konsekwentną. W wyborach na lidera PQ brała udział po raz trzeci. Poprzednio w 1985 i 2005 roku nie odniosła sukcesu. Teraz stała się pierwszą kobietą jaka stanęła na czele PQ. Przed nią bardzo trudne zadanie. Musi odbudować pozycję partii w Quebecu. Pierwszym krokiem do tego jest zapowiedź odłożenia w czasie referendum niepodległościowego (Andre Boisclair zapowiadał, że rozpocznie przygotowania do niego dzień po wygranych wyborach). Mieszkańcy tej francuskojęzycznej prowincji zdają się mieć już dość separatystycznej retoryki i dlatego zagłosowali w ostatnich wyborach na domagającą się tylko większej autonomii w ramach "zjednoczonej Kanady" ADQ. Zamiast skupiać się na referendum Pauline Marois chce by PQ bardziej żywo zainteresowała się gospodarką...

Muzycznie...

Z założenia nie chcę pisywać o rzeczach, o których nie mam pojęcia. Nie jestem ekspertem w dziedzinie muzyki chociaż jak każdy mam swoje upodobania. Spokojnie, nie zamierzam zrobić z bloga playlisty z filmami z YouTube. Niemniej chciałbym podzielić się swoimi ostatnimi "obsesjami". Nie zrobiłbym tego gdybym nie nauczył się wstawiać filmów na bloga. Zaowocowało to już w starej Enklawie gdzie uzupełniłem notkę o Eskimosie geju o film z utworem grupy grupy Corky And The Juice Pigs. Na pewno pozwoli to na lepszy odbiór tego co tam napisałem więc zachęcam do jego obejrzenia... Mój entuzjazm jest jednak tak wielki, że muszę się nim podzielić i w tym miejscu. Postanowiłem dlatego na samym dole bloga umieścić parę utworów, które każdy będzie mógł sobie włączyć w trakcie czytania notek.
Zdaję sobie sprawę, że to trochę przypomina promocję w supermarkecie, gdzie na przykład do każdej zakupionej butelki wody dodaje się środek na przeczyszczenie. Różnica jest tylko taka, że ja nie zmuszam do zabierania każdej torebki ze sobą, ale tylko układam je na widoku i pozostawiam każdemu wolny wybór...
Na koniec już tylko utwór, który nie daje mi ostatnio spokoju. Amy Winehouse dla wszystkich:

wtorek, 26 czerwca 2007

Rozsądek odnaleziony, czyli pan premier rozmawia z pielęgniarkami.

Muszę przyznać, że opuszczenie kancelarii premiera przez pielęgniarki przyjąłem z dużą ulgą. Jeszcze dziś rano wydawało się, że musi dojść do eskalacji konfliktu. Wypowiedź premiera w radiowej jedynce na temat głodówki podjętej przez pielęgniarki była arogancka i lekceważąca. Wydawało się, że po tych słowach o żadnych rozmowach mowy być nie może. Tym bardziej, że premier zaostrzył jeszcze swoją retorykę i groził powołując się na art. 193 kodeksu karnego.

No, panie redaktorze, głodówka to nie jest niezjedzenie kolacji. Wybaczy pan, jak będą w stanie głodu przed, dajmy na to, trzy dni czy dwa choćby, to wtedy będzie można mówić o głodówce. Na razie nie zjadły kolacji. To nikomu jeszcze nie zaszkodziło.

Naprawdę nie mam pojęcia co się stało, że Jarosław Kaczyński zrezygnował z głupiego i przynoszącego mu coraz większe szkody uporu i zdecydował się z pielęgniarkami jednak porozmawiać. Wcześniej był przecież nieczuły na apele wielu autorytetów i trwał przy "paranoicznej" ocenie wydarzeń. Gdybym był złośliwy to napisałbym, że do premiera zadzwoniła Jadwiga Kaczyńska i zagroziła synowi, że nie da mu ani złotówki ze swojego konta jeśli ten nie porozmawia z pielęgniarkami... No dobra jestem złośliwy ale maskuję tym brak pomysłów tłumaczących nagłą woltę pana premiera.



Muszę jednak stwierdzić, że dobrze się stało. Oczywiście problem protestów w służbie zdrowia jest jeszcze daleki od rozwiązania. Niemniej rozpoczęcie rozmów stwarza nadzieję na wyciszenie społecznego niezadowolenia co może tylko sprzyjać poważnym rozmowom na temat reform. Bez tego bowiem problem ulegnie tylko odsunięciu w czasie.
Podziwiam pielęgniarki, które opuściły kancelarię. Szczególnie panią Dorotę Gardias. Mogła się poczuć zwyciężczynią ale w jej wypowiedziach nie było triumfalizmu. Nie uległa również pokusie przedstawienia się w korzystnym świetle. Mogła opowiedzieć o tym jak była traktowana z koleżankami w kancelarii co na pewno jeszcze by zwiększyło dla niej sympatię. Mając jednak na uwadze przyszłe negocjacje postąpiła bardzo dojrzale. Jestem przekonany, że niektóre fakty mogłyby doprowadzić do wzrostu nieufności i wzajemnej niechęci, a to utrudniłoby uzyskanie celów o które walczy OZZPiP. Obawiam się jednak, że po tych ostrych słowach, które padały przez ostatni tydzień i tak rozmowy mogą być ekstremalnie trudne...

poniedziałek, 25 czerwca 2007

Parę słów na początek

- Ale to tak jest, czy kto wpadnie do małego basenu, czy w sam środek największego morza, to jednakowo pływa, wcale nie gorzej.
- Tak jest.
- Więc i my musimy pływać i próbować, czy się nie uratujemy z odmętów myśli. Miejmy nadzieję, że się nam jaki delfin trafi pod wierzch, a może jakieś inne wybawienie przyjdzie, o które nie jest łatwo.
Platon, Państwo, księga V


Początki w pisaniu bloga są bardzo trudne. Dlatego niezmiernie się cieszę, że ja mimo pierwszego wpisu robię to już od dawna. Ten blog jest w jakimś stopniu kontynuacją starej Enklawy, którą tworzyłem przez ostatnie parę miesięcy. Nie muszę więc na nowo zastanawiać się nad tym co chcę tu robić i o czym pisywać. Zajmować się będę tu w dużej mierze polityką, definiowaną jednak bardzo szeroko. Chciałbym nie tyle informować ale raczej dzielić się swoimi przemyśleniami i odczuciami.
Na codzień zajmuję się Kanadą więc nie powinno zabraknąć również wieści z tego bardzo interesującego kraju. Nie chcę jednak przesadnie się określać bo zamierzam poruszać wszystkie te kwestie, które w danej chwili wydawać mi się będą interesujące. Mogę tylko mieć nadzieję, że za takie uznają je również czytelnicy tego bloga.
Zachęcam również do zaglądania do starej Enklawy. Wiele wpisów zachowuje ciągle świeżość i nadal jest wartych przeczytania. Zachęcam również do komentowania. Chciałbym by miejsce to stało się miejscem spotkań i dyskusji. Na ile się to uda przekonam się za jakiś czas. 
Otwarty jestem na współpracę z innymi blogerami i chętnie np.: wymienię się linkami. Na koniec już mam tylko nadzieję, że uda mi się uratować z odmętów myśli, o których wspominał Platon. Może nawet nieskromnie przez chwilę pojawi się myśl, że stanę się dla kogoś delfinem, który co prawda może nie przyniesie wybawienia ale chociaż wskaże kierunek...