Schlebianie gustom większości staje się coraz powszechniejsze i to nawet w dziedzinach zdawałoby się zastrzeżonych dla elit. Dobrym artystą jest ten co sprzeda najwięcej płyt, wielkość pisarza zależy od wielkości nakładu jego ostatniej książki. Dawniej bywało nieco subtelniej. Truman Capote chcąc przekonać się o własnej wielkości odwiedzał biblioteki w zapadłych dziurach. Miał straszną satysfakcję kiedy znajdował tam swoje książki. Gdy było ich więcej niż Hemingwaya wpadał w euforię... Teraz jest znacznie prościej, wystarczy zajrzeć na listę sprzedaży. Masz więcej sprzedanych w ostatnim tygodniu książek niż Marcel Proust - jesteś lepszym pisarzem...
Masowość nie jest już postrzegana negatywnie. Rewolucja demokratyczna doprowadziła do sytuacji, w której większość ma zawsze rację niezależnie od tego czego dotyczy sprawa. W telewizji już pojawiają się programy, w których sprawy sadowe rozstrzygane są przez widownię. Na razie ostateczna decyzja należy do sędziego ale oglądając program któż by nie identyfikował się z głosem "ludu". Oglądalność jest jedynym wyznacznikiem jakości nawet w telewizji publicznej.
Decyzje o tym co będzie w ramówce podejmowane są tak, by jak największa liczba telewidzów zasiadła przed telewizorem. Co więcej nawet programy informacyjne, które z zasady powinny być przygotowane rzeczowo i wedle prawideł sztuki zawierają coraz więcej śmieci. Jedynym powodem ich umieszczania jest zainteresowanie tzw. zwykłego człowieka. Sprawy ważne nierzadko są pomijane jako mało atrakcyjne medialnie i zbyt trudne dla "przeciętnego człowieka". Dlatego tragedia w Darfurze czy Kongo jest w Polsce niemal niezauważona a o wypadku Roberta Kubicy donoszą wszystkie media i to na pierwszych stronach. To czego chcą "zwykli ludzie" i to co specjaliści od oglądalności uznają za atrakcyjne dla owych "zwykłych ludzi" zlewa się w jedno i owocuje niesmaczną i ogłupiającą papką w stylu M jak Miłość .
W Stanach Zjednoczonych (ale nie tylko, również w Polsce temat jest dość nośny) króluje Paris Hilton i jej "więzienna przygoda". Wszystkie media rozpisują się o dziedziczce hotelowego imperium, która łamiącym się głosem opowiada jak to strasznie było w więzieniu i jak bardzo to ją odmieniło. Banalna historia rozdmuchana została do niebotycznych rozmiarów. Dla wielu losy Hilton stały się nabrały wymiaru niemal mitologicznego.
Stacja, która nie podałaby informacji o Paris Hilton stała by na straconej pozycji w wyścigu o widza. Przynajmniej tak się wszystkim zdaje. O Hilton mówi się ponieważ wszyscy o tym mówią. A kto sprawia, że wszyscy o niej mówią? Media, specjaliści od PR, którzy nie zawahają się zrobić ludziom wody z mózgu by tylko odnieść sukces. I tu koło się zamyka. Mamy więc "osobowość medialną" znaną z tego, że jest "osobowością medialną". Nawet jeśli jest ona mało ciekawa to i tak przy odpowiednim sposobie jej pokazania można swoje zarobić.
Bardzo mnie zaskakuje to, że wszyscy o tym mówią ale nikt nic nie robi. W każdym razie aż do teraz. Otóż Mika Brzezinski, dziennikarka prowadząca poranny program w stacji MSNBC odmówiła przedstawienia informacji o wyjściu Hilton z więzienia jako pierwszej.
Na oczach widzów najpierw próbowała podpalić kartkę z zapisaną wiadomością a następnie podarła ją na kawałki. Uzasadniając swoje zachowanie powiedziała, że nie powinna być to główna wiadomość. Prosiła producenta o nadanie tego statusu innej informacji ale producent jej nie posłuchał. Mika Brzezinski (tak córka tego Brzezińskiego), była bardzo zdenerwowana i wręcz zniesmaczona, gdy mimo jej wysiłków stacja puściła materiał filmowy. Zazwyczaj nie za dobrze patrzę na tego typu manifestacje. Wydają mi się nazbyt teatralne. Tym razem jednak jest inaczej. Po pierwsze zachowanie Brzezinski wydaje mi się bardzo spontaniczne, mało może profesjonalne ale godne pochwały. Po drugie może dzięki temu rozgorzeje debata na temat roli mediów w społeczeństwie. Coraz częściej mają one bawić i dostarczać ewentualnie w sposób strawny jakichś informacji. Zanika podział na to co ważne i mniej istotne. Mam nadzieję, że zachowanie Miki Brzezinski będzie sygnałem dla środowiska dziennikarskiego by poważniej dobierać prezentowane informacje a nie tylko bezwstydnie zabiegać o widza stosując wszelkie dozwolone chwyty. Nawet kosztem dziennikarskiej rzetelności...
Masowość nie jest już postrzegana negatywnie. Rewolucja demokratyczna doprowadziła do sytuacji, w której większość ma zawsze rację niezależnie od tego czego dotyczy sprawa. W telewizji już pojawiają się programy, w których sprawy sadowe rozstrzygane są przez widownię. Na razie ostateczna decyzja należy do sędziego ale oglądając program któż by nie identyfikował się z głosem "ludu". Oglądalność jest jedynym wyznacznikiem jakości nawet w telewizji publicznej.
Decyzje o tym co będzie w ramówce podejmowane są tak, by jak największa liczba telewidzów zasiadła przed telewizorem. Co więcej nawet programy informacyjne, które z zasady powinny być przygotowane rzeczowo i wedle prawideł sztuki zawierają coraz więcej śmieci. Jedynym powodem ich umieszczania jest zainteresowanie tzw. zwykłego człowieka. Sprawy ważne nierzadko są pomijane jako mało atrakcyjne medialnie i zbyt trudne dla "przeciętnego człowieka". Dlatego tragedia w Darfurze czy Kongo jest w Polsce niemal niezauważona a o wypadku Roberta Kubicy donoszą wszystkie media i to na pierwszych stronach. To czego chcą "zwykli ludzie" i to co specjaliści od oglądalności uznają za atrakcyjne dla owych "zwykłych ludzi" zlewa się w jedno i owocuje niesmaczną i ogłupiającą papką w stylu M jak Miłość .
W Stanach Zjednoczonych (ale nie tylko, również w Polsce temat jest dość nośny) króluje Paris Hilton i jej "więzienna przygoda". Wszystkie media rozpisują się o dziedziczce hotelowego imperium, która łamiącym się głosem opowiada jak to strasznie było w więzieniu i jak bardzo to ją odmieniło. Banalna historia rozdmuchana została do niebotycznych rozmiarów. Dla wielu losy Hilton stały się nabrały wymiaru niemal mitologicznego.
Stacja, która nie podałaby informacji o Paris Hilton stała by na straconej pozycji w wyścigu o widza. Przynajmniej tak się wszystkim zdaje. O Hilton mówi się ponieważ wszyscy o tym mówią. A kto sprawia, że wszyscy o niej mówią? Media, specjaliści od PR, którzy nie zawahają się zrobić ludziom wody z mózgu by tylko odnieść sukces. I tu koło się zamyka. Mamy więc "osobowość medialną" znaną z tego, że jest "osobowością medialną". Nawet jeśli jest ona mało ciekawa to i tak przy odpowiednim sposobie jej pokazania można swoje zarobić.
Bardzo mnie zaskakuje to, że wszyscy o tym mówią ale nikt nic nie robi. W każdym razie aż do teraz. Otóż Mika Brzezinski, dziennikarka prowadząca poranny program w stacji MSNBC odmówiła przedstawienia informacji o wyjściu Hilton z więzienia jako pierwszej.
2 komentarze:
może i nieprofesjonalnie się zachowała pani Brzeziński,ale...COŚ zamanifestowała!
Ciekawa jestem swoją drogą jaie konsekwencje w stosunku do niej wyciągną.
Mnie też to ciekawi. Na razie cisza ale postaram się coś na ten temat jeszcze znaleźć.
Myślę, że teraz niewiele jej mogą zrobic co najwyżej awansować;). Z takim poparciem wśród Amerykanów przecież może znaleźć pracę gdzie zechce...
Prześlij komentarz