sobota, 21 listopada 2009

Odnaleziony sens, czyli być obywatelem...

Ugrzęzłem, nie sposób tego inaczej określić. Zamknąłem się w domu i wyrzuciłem klucz, dobrowolnie skazałem się na wykluczenie. Nie słucham radia, nie oglądam telewizji a nawet nie zaglądam do netu. I było mi z tym dobrze, tak długo aż nieopatrznie nie nacisnąłem pilota, trochę przypadkiem i w szklanym okienku zobaczyłem polityków wystawiających oceny rządowi Donalda Tuska, który ponoć zastał Polskę analogową a zostawi cyfrową. W tej jednej chwili poczucie wykluczenia stało się tak dojmująco przykre, że z mojej piersi wydobył się szloch...

Mam gdzieś kulturę, zarówno tą wysoką jak i niską. Sport? Nie, proszę... Mam znacznie lepsze sposoby na trwonienie czasu. Może piękno, dobroć, miłość? Niestety dziś to już tylko słowa, utraciły one jakiekolwiek znaczenie; w takiej sytuacji pozostaje tylko seks, smutny i odarty z kulturowej otoczki odrobinę odrażający... Zostawmy to. Mam gdzieś również naukę, z jej milionami pytań bez odpowiedzi... I religię; ta za to ma miliony odpowiedzi na pytania, które są mi zupełnie obojętne. Czy istnieje życie wieczne? Co to cholera znaczy, ja muszę odpowiedzieć sobie na pytanie czy istnieje życie tu i teraz. Co mnie obchodzi wieczność...

Skąd więc ten szloch w mojej piersi? Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy była taka, że przypomniała mi się szkoła. Wtedy wszystko było proste, było się ostatnią oceną w dzienniczku. Zawsze z nadzieją na poprawę. Odrzuciłem ją jednak szybko, nie lubiłem szkoły, wzruszenie nie mogło być więc wywołane jej wspomnieniem. A więc co? Powoli przez chmury myśli niepotrzebnych i błahych zaczęły się przedzierać promienie prawdy. Być może Arystoteles miał rację, człowiek jest istotą społeczną i nie żyje tylko dla siebie. W wiekach wcześniejszych w poczuciu obowiązku płodził on z entuzjazmem następne pokolenia ku chwale swojej wspólnoty, ginął dla niej jeśli ta uznała to za pożądane... Cóż z tego zostało? Dopadła mnie smutna refleksja, że być może na początku XXI wieku do zaspokojenia swoich społecznych instynktów wystarcza wysłanie sms'a do popularnej stacji radiowej, w której w skali od 1-6 ocenia się jak choćby w tym przypadku pracę rządu.

Jedną z najstraszniejszych kar w greckich polis było wygnanie. Sam udając się na wewnętrzną emigrację dopuściłem się prawdziwego gwałtu na swojej naturze. Już widzę jak Arystoteles w niebie dobrotliwie kiwa głową nade mną, gładząc przy tym swoją długą, siwą brodę... Tak, nadrabiam zaległości, w telewizji nieco inny zestaw polityków wystawia oceny. Włączyłem również radio, dzwonią słuchacze i robią to samo. Sam bym zadzwonił ale wysyłam sms'y do innych stacji radiowych i klikam na portalach internetowych. Mam nadzieję, że nikogo tym nie wkurzę, gorliwość neofity potrafi być irytująca. Oczywiście wklepuję również ten tekst na bloga i czuję się wreszcie spełniony. Mam przyjemność brać udział w finalnej fazie rozwoju demokracji. Ależ to podniecające. Kończę już ten wpis, przede mną jeszcze wysyłanie sms'ów z ocenami dla poszczególnych ministrów. Jak będzie mi mało to ocenię najlepszych reżyserów XX wieku. Hmmm... Cameron 4+, Bergman 3, Żamojda 5...

niedziela, 15 listopada 2009

A/H1N1, czyli o tym czy mamy się czego obawiać...

Z dnia na dzień zaostrza się konflikt wokół zakupu szczepionek na grypę typu A/H1N1. Obie strony sporu niestety zdają się nie rozumieć istoty problemu. Łatwiej mi niestety zrozumieć postępowanie opozycji, jej rola polega na krytyce również tej niemerytorycznej. Rząd jest zaś zobowiązany do dbania o interes społeczny i nie powinien podejmować działań, które mu nie służą. Owszem, każdy rozumie go trochę inaczej, niemniej politycy PO i sama minister Ewa Kopacz zdają się ulegać jakiemuś dziwnemu ideologicznemu zaślepieniu, które nie pozwala im brać pod uwagę nawet najbardziej racjonalnych argumentów. Dla nich po prostu nie ma zagrożenia bo nie ma i już...

Najczęściej przywoływanym przez nich argumentem jest niska śmiertelność wśród osób zakażonych wirusem A/H1N1. To wszystko prawda, wirus grypy w dotychczasowej postaci nie doprowadzi do tak śmiertelnego żniwa ja chociażby grypa hiszpanka w latach 1918-19. Jest on jednak na tyle niestabilny, że jego mutacje mogą mieć dla nas znacznie gorsze skutki... Dlatego tak ważne jest ograniczenie jego rozprzestrzeniania się, również poprzez szczepienia. Strach przed wirusem wynika również z jego „nowości”. Wbrew wyobrażeniom polityków sytuacja nie jest stabilna ale ciągle się zmienia, wraz z pojawianiem się jego nowych mutacji... Mówiąc lapidarnie nie ma „śmiertelnej epidemii” ale należy brać na poważnie jej wystąpienie.

Niestety rząd lekceważy ryzyko, narażając zdrowie obywateli. Zastanawiam się w imię czego? Wypada mi się zgodzić z opinią Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego, działania Ewy Kopacz i jej resortu a właściwie ich brak niestety niosą zagrożenie dla zdrowia Polaków... Co więcej podważanie skuteczności szczepionek jeszcze przed ich zakupem to coś co mnie osobiście nie mieści się w głowie. Publiczne głoszenie, że cztery osoby jakoby zmarły z powodu szczepionki i to na podstawie tekstu w jakiejś bulwarówce powinno skutkować natychmiastowymi dymisjami, również minister Kopacz. Pozwalając sobie na tani populizm, bo mówienie o braku 100% skuteczności szczepionki to przecież nic innego jak populizm właśnie, kompromituje się ona już nie tylko jako polityk ale i jako lekarz. Nie po raz pierwszy zresztą, pamiętam jej wypowiedzi, w których wprowadzanie zakazu palenia w miejscach publicznych nazywała zamachem na swobody obywatelskie...

Nie trzeba być lekarzem, by wiedzieć, że żadna szczepionka nie daje 100% gwarancji. W przypadku gruźlicy jest przecież podobnie, chodzi przecież głównie o wytworzenie przeciwciał, które jeśli nie uchronią przed chorobą to chociaż pozwolą organizmowi skuteczniej z nią walczyć. Ideologiczne zaślepienie PO niestety nie pozwala na rzeczową dyskusję. Wskazywanie, że koncerny farmaceutyczne zarabiają krocie na szczepionce to tani populizm. Tak samo byłoby przecież, gdyby wybuchła epidemia cholery... Tak samo jest w przypadku AIDS, tu pani minister milczy bo przecież jako wiernej wyznawczyni wolnego rynku nie wypada jej krytykować wolności gospodarczej, nawet jeśli ta niesie zagrożenie dla życia ludzi... Nie wiem skąd teraz u niej to oburzenie na koncerny farmaceutyczne...

Ja patrząc na rozwój sytuacji widzę jak Polska zostaje w tyle. Być może wirus grypy A/H1N1 okaże się nieszkodliwy ale siedzenie z założonymi rękami i nic nie robienie uważam za skrajną nieodpowiedzialność i wręcz głupotę. Liczba zaszczepionych idzie na świecie już w setki milionów, kraje wokół nas podejmują stosowne działania. Rząd PO ponownie dumnie twierdzi, że to my mamy rację a nie reszta świata. Być może będzie miał szczęście, chcę by tak było... Czarny scenariusz nie musi się spełnić, niemniej ryzyko podejmowane przez rząd PO i to z bliżej niesprecyzowanych powodów (oszczędności?) uważam za karygodne. Trwają negocjacje w sprawie zakupu szczepionki, z pewnością ją wcześniej czy później nabędziemy. Ciekawe jak tłumaczyć będzie minister Ewa Kopacz niechęć Polaków do szczepienia się. Pragnę zauważyć, że szczepienia mają sens tylko wtedy, gdy poddaje się im dużą część populacji. Kiedy minister zdrowia sugeruje, że zaszczepienie się może prowadzić do śmierci to któż o „zdrowych zmysłach” zdecyduje się na taki krok... Oburzałem się na ministra Ziobrę, kiedy doprowadził do zapaści polską transplantologię. Ewa Kopacz niestety idzie w jego ślady, nie boje się porównywać obu spraw choć to może niektórych szokować. Mam nadzieję, że pani minister „skończy” o wiele gorzej i szybciej niż „piękny młodzieniec z Krakowa”. Niestety nie zanosi się na to...