Źle się dzieje w PiS, bez dwóch zdań... Wszyscy wydają się zmartwieni, na naszych oczach oddala się szansa na skierowanie partii ku centrum. Pani poseł Elżbieta Jakubiak staje się w mediach Elą Jakubiak a PiS synonimem zamordyzmu i autorytaryzmu. A mnie śmiech ogarnia, nie może być inaczej gdy widzę zdumionych ludzi, którzy nagle zobaczyli to co istnieje od zarania czasu. Nie ulega jednak wątpliwości, że medialna wrzawa wokół zawieszenia Elżbiety Jakubiak nie miałaby miejsca, gdyby nie możliwość rozłamu w partii w tle... Do tego również zdążyłem się już przyzwyczaić, „odejście” każdej mniej lub bardziej znaczącej w PiS postaci skutkowało podobnymi dywagacjami. Skutki będą zresztą podobne, konsolidacja i powrót do formuły PiS to Jarosław Kaczyński.
Obserwatorzy polskiej sceny politycznej już zdążyli wpisać zawieszenie Elżbiety Jakubiak w pewien ciąg zdarzeń: przegrane wybory prezydenckie, wzmocnienie skrzydła radykalnego, próba reakcji skrzydła liberalnego, które zakończyło się wyrzuceniem Marka Migalskiego... Byłaby w tym jakaś logika. Mnie jednak taki sposób myślenia nie przekonuje. Wybór na „ofiarę” Elżbiety Jakubiak” jest trudny do logicznego uzasadnienia. Jeśli celem Jarosława Kaczyńskiego było zastraszenie członków swojej partii to mógł zdecydowanie dokonać lepszego wyboru. Najbardziej logicznym krokiem wydawało się wyrzucenie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która już od dłuższego czasu nie odnajduje się w powyborczej partyjnej rzeczywistości. Dlaczego więc padło na byłą szefową gabinetu Lecha Kaczyńskiego?
Z pozoru wydawać by się mogło, że ulubienica tragicznie zmarłego prezydenta będzie miała w partii z uwagi na jego pamięć silniejszą pozycję. Lech Kaczyński, który wedle słów prezesa PiS wkrótce zastąpi w zbiorowej świadomości Lecha Wałęsę jako ten, który poprowadził Solidarność do zwycięstwa a być może nawet zostanie kanonizowany (na początek przez Radio Maryja a potem i Watykan) bez wątpienia jest aktualnie centrum pisowskiego wszechświata. Wokół niego, a precyzyjniej tworzącego się właśnie na potrzeby bieżącej polityki mitu budowana jest (świadomie lub w oparciu o emocje) strategia polityczna partii na następne lata. Z tej perspektywy doskonale znająca byłego prezydenta Elżbieta Jakubiak jest osobą niewygodną. Może sobie ona bowiem rościć jakieś prawa do własnej oceny choćby poglądów Lecha Kaczyńskiego na niektóre sprawy... Może nawet w przypływie szczerości dać upust tym ocenom w jakiejś choćby tylko prywatnej rozmowie. A prezes przecież wszystko wie, jego czujne ucho wychwytuje nie tylko to co się dzieje w sejmowej restauracji. Dociera nawet do zaciszy pokojów sejmowych, kawiarni czy zaułków radiowych korytarzy
O tym, że zawieszenie Elżbiety Jakubiak nie ma związku z przegraną kampanią wyborczą przekonują bardzo gorliwie członkowie PiS. Być może mają rację... Za tezą, że cała sprawa może mieć jednak podtekst „osobisty” przemawia brak uzasadnienia dla odwołania pani poseł. Krótko mówiąc uzasadnienie jest, ale nie nadaje się dla mediów. Wydaje się również, że taka perspektywa lepiej pozwala zrozumieć zachowanie Elżbiety Jakubiak po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim. Wydawała się być zaskoczona jej treścią, nie była już w tak bojowym nastroju jak przed spotkaniem. Można było odnieść wrażenie, że wyjaśnione zostało coś co nie powinno przedostać się do mediów. Trochę jak kłótnia w rodzinie... W takiej sytuacji mówienie o postawie pani poseł, która legła u podstaw decyzji o zawieszeniu byłoby jak najbardziej zasadne.
Nawet jeśli teza o tym, że Jarosław Kaczyński poprzez to zawieszenie dyscyplinuje partię jest prawdziwa to tłumaczy wszystkiego. Trudno jest bowiem jednoznacznie kojarzyć Elżbietę Jakubiak z jakimkolwiek skrzydłem. Nie była ona dotąd utożsamiana ani z „talibanem” ani z „liberałami”. Była gdzieś po środku... To co ją wyróżniało to właśnie bliska współpraca z Lechem Kaczyńskim. Być może prezes Jarosław Kaczyński uznał, że zagraża ona jednolitości kreowanego przez niego mitu swojego brata i przywołał ją do porządku. A może tylko uznał, że ona z racji owej bliskości powinna być mu wiernopoddańczo lojalna bardziej niż inni i że jej nawet „niewinne” wypowiedzi, które innym uszłyby na sucho jej nie przystoją. Trudno to na razie jednoznacznie stwierdzić. Prezes PiS być może jak na dobrego aczkolwiek srogiego ojca jeszcze kiedyś o tym opowie. Być może w formie łagodnej połajanki a być może w ostrych słowach zarzucając Elżbiecie Jakubiak zdradę pamięci Lecha Kaczyńskiego. Zachowanie pani poseł po spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim zdaje się raczej faworyzować pierwszą ewentualność.
Obserwatorzy polskiej sceny politycznej już zdążyli wpisać zawieszenie Elżbiety Jakubiak w pewien ciąg zdarzeń: przegrane wybory prezydenckie, wzmocnienie skrzydła radykalnego, próba reakcji skrzydła liberalnego, które zakończyło się wyrzuceniem Marka Migalskiego... Byłaby w tym jakaś logika. Mnie jednak taki sposób myślenia nie przekonuje. Wybór na „ofiarę” Elżbiety Jakubiak” jest trudny do logicznego uzasadnienia. Jeśli celem Jarosława Kaczyńskiego było zastraszenie członków swojej partii to mógł zdecydowanie dokonać lepszego wyboru. Najbardziej logicznym krokiem wydawało się wyrzucenie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która już od dłuższego czasu nie odnajduje się w powyborczej partyjnej rzeczywistości. Dlaczego więc padło na byłą szefową gabinetu Lecha Kaczyńskiego?
Z pozoru wydawać by się mogło, że ulubienica tragicznie zmarłego prezydenta będzie miała w partii z uwagi na jego pamięć silniejszą pozycję. Lech Kaczyński, który wedle słów prezesa PiS wkrótce zastąpi w zbiorowej świadomości Lecha Wałęsę jako ten, który poprowadził Solidarność do zwycięstwa a być może nawet zostanie kanonizowany (na początek przez Radio Maryja a potem i Watykan) bez wątpienia jest aktualnie centrum pisowskiego wszechświata. Wokół niego, a precyzyjniej tworzącego się właśnie na potrzeby bieżącej polityki mitu budowana jest (świadomie lub w oparciu o emocje) strategia polityczna partii na następne lata. Z tej perspektywy doskonale znająca byłego prezydenta Elżbieta Jakubiak jest osobą niewygodną. Może sobie ona bowiem rościć jakieś prawa do własnej oceny choćby poglądów Lecha Kaczyńskiego na niektóre sprawy... Może nawet w przypływie szczerości dać upust tym ocenom w jakiejś choćby tylko prywatnej rozmowie. A prezes przecież wszystko wie, jego czujne ucho wychwytuje nie tylko to co się dzieje w sejmowej restauracji. Dociera nawet do zaciszy pokojów sejmowych, kawiarni czy zaułków radiowych korytarzy
O tym, że zawieszenie Elżbiety Jakubiak nie ma związku z przegraną kampanią wyborczą przekonują bardzo gorliwie członkowie PiS. Być może mają rację... Za tezą, że cała sprawa może mieć jednak podtekst „osobisty” przemawia brak uzasadnienia dla odwołania pani poseł. Krótko mówiąc uzasadnienie jest, ale nie nadaje się dla mediów. Wydaje się również, że taka perspektywa lepiej pozwala zrozumieć zachowanie Elżbiety Jakubiak po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim. Wydawała się być zaskoczona jej treścią, nie była już w tak bojowym nastroju jak przed spotkaniem. Można było odnieść wrażenie, że wyjaśnione zostało coś co nie powinno przedostać się do mediów. Trochę jak kłótnia w rodzinie... W takiej sytuacji mówienie o postawie pani poseł, która legła u podstaw decyzji o zawieszeniu byłoby jak najbardziej zasadne.
Nawet jeśli teza o tym, że Jarosław Kaczyński poprzez to zawieszenie dyscyplinuje partię jest prawdziwa to tłumaczy wszystkiego. Trudno jest bowiem jednoznacznie kojarzyć Elżbietę Jakubiak z jakimkolwiek skrzydłem. Nie była ona dotąd utożsamiana ani z „talibanem” ani z „liberałami”. Była gdzieś po środku... To co ją wyróżniało to właśnie bliska współpraca z Lechem Kaczyńskim. Być może prezes Jarosław Kaczyński uznał, że zagraża ona jednolitości kreowanego przez niego mitu swojego brata i przywołał ją do porządku. A może tylko uznał, że ona z racji owej bliskości powinna być mu wiernopoddańczo lojalna bardziej niż inni i że jej nawet „niewinne” wypowiedzi, które innym uszłyby na sucho jej nie przystoją. Trudno to na razie jednoznacznie stwierdzić. Prezes PiS być może jak na dobrego aczkolwiek srogiego ojca jeszcze kiedyś o tym opowie. Być może w formie łagodnej połajanki a być może w ostrych słowach zarzucając Elżbiecie Jakubiak zdradę pamięci Lecha Kaczyńskiego. Zachowanie pani poseł po spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim zdaje się raczej faworyzować pierwszą ewentualność.
6 komentarzy:
Ano właśnie, nie tyle Jakubiak perturbacje są tu ważne, lecz to, co one sugeruję; ewentualne rozsypanie się PiS.
Tyle, że to właściwie będzie zależeć głównie od wyniku w wyborach samorządowych. Jeśli partia polegnie, polegnie z nią i Jarosław Kaczyński.
Jarosław Kaczyński chyba już zdecydował, że jego celem nie jest wygranie wyborów. Zdaje sobie sprawę, że bez jakiejś katastrofy (większej niż powódź) ma na to małe szanse. Stąd moim zdaniem wojna o pamięć, chce on utrzymać emocje na bardzo wysokim poziomie by uniemożliwić odejście dotychczasowego elektoratu. Jeśli mu się to uda, może przegrywać wybory jeszcze przez następne 10 lat a partia będzie trwać, walka o pamięć będzie bowiem dostatecznie owo trwanie legitymizowała...
Ith,
czytając jego ostatnie prasowe wywiady, w których rozwijanie "wątek branych leków", mam wrażenie że ta katastrofa się zbliżą nieuchronnie
Trudno jest uwierzyć w coś co powinno się już wydarzyć bardzo dawno i wiele razy:).
Ps. Dzięki za "wskazanie" Williama Gibsona. Na razie jestem po Neuromancerze ale to chyba nie koniec...
co mnie obchodzi PiS.PO rzadzi od 3 lat.chcfe wiedziec czy jestesmy jeszcze zieloną wyspą z podniesionym vatem?
Myślę, że bardzo łatwo można to zweryfikować...
A co do PiS, ta partia po prostu wydaje się kluczowa w aktualnym systemie politycznym. Bez jej rozpadu trudno sobie wyobrazić odblokowanie systemu.
Prześlij komentarz