Trochę się rozleniwiłem ostatnio. Odcięcie od netu może mieć zbawienny wpływ na skołatane nerwy. Świat realny wydaje się wtedy dużo bardziej przyjaznym miejscem. Czas „marnowany” przed ekranem komputera można wykorzysta na lekturę, wyjście do kina czy telefon do od dawna nie widzianych przyjaciół. Dlaczego więc zdecydowałem się na nowy wpis? Sam nie wiem, pewnie nałóg okazał się ode mnie silniejszy:).
W ostatnich tygodniach cała Polska żyje „sporem” pomiędzy prezydentem a rządem o politykę zagraniczną. Wykorzystywane są bardzo różne chwyty by tylko przekonać „oświecone społeczeństwo” do swoich racji. Prezydent jak to ma w zwyczaju wykorzystuje szereg „obrażonych” min, premier powtarza jak mantrę zdanie o „potrzebie dialogu” podczas gdy toczy się brutalna walka o ustalenie granicy kompetencyjnych. Lech Kaczyński stara się jak najwięcej wyrwać dla siebie nie za bardzo oglądając się na konstytucję. Wciąż marzy mu się ustrój prezydencki, który jest przecież wyłania się z PiS-owskiego projektu nowej konstytucji. Jeśli nie można więc załatwi tego poprzez parlament to może uda się poprzez utrwalenie określonej praktyki ustrojowej. Dlatego minister Kamiński robi z siebie idiotę, podobnie zresztą jak pani Fotyga bo cel jest zdrożny. Zawsze może coś się uda osiągnąć...
Paradoksalnie te działania zdają się odnosić pewne sukcesy. Co prawda Donald Tusk trzyma się mocno i nie zamierza iść na jakiekolwiek ustępstwa. Jego strategia polegająca na tym by postępować literalnie z konstytucją i ustawami jest jak najbardziej słuszna. Niemniej prezydent ugrał swoimi działaniami parę punktów u elektoratu. Jak wynika z sondażu SMG/KRC przeprowadzonego dla telewizji publicznej (bodaj programu Forum) na pytanie o to kto powinien mieć decydujący wpływ na polską politykę zagraniczną aż 25% wskazało na prezydenta... Trochę mnie to zdumiewa, bo świadczy tylko o nieznajomości systemu politycznego w Polsce. Oczywiście samo pytanie jest sformułowane w sposób szalenie nieprecyzyjny. Część pewnie wskazała prezydenta bo uważa, że ustrój prezydencki byłby lepszy chociaż teraz to faktycznie polityka zagraniczna leży w gestii rządu. Niemniej i tak wyniki są zaskakujące bo wyraźnie pokazują, że w imię partyjnej solidarności można bez problemu ignorować fakty...
Właściwie nie mam specjalnego żalu do naszego niewykształconego społeczeństwa. Zamówienie jednak takich badań przez „reżimową” telewizję uważam za skandal. Nie wiem tylko czy zadanie takiego anie innego pytania wynika z ignorancji czy ma podłoże polityczne. W obu przypadkach nie świadczy to dobrze o telewizji publicznej. Równie dobrze można by zapytać Polaków o to czy decydujący wpływ na długość lata powinny mieć siły natury czy ogół społeczeństwa. Dla mnie zasady ustrojowe zapisane w konstytucji są równie trwałe jak prawa natury. Nie znaczy to oczywiście, że są one niezmienne. Istnieje przecież określona procedura zmiany konstytucji. Jednak zadawanie pytania o to kto powinien mieć decydujący wpływ na polską politykę polityczną podczas gdy konstytucja nie pozostawia co do tego wątpliwości może prowadzi tylko do anarchizacji życia politycznego. Nie można w sposób tak bezpośredni podważać istniejących zasad ustrojowych. Oczywiście podział kompetencji zapisany w konstytucji nie jest do końca określony. Dobrze by było, gdyby zajął się tą sprawą Trybunał Konstytucyjny. Nie wierzę jednak by prezydent mimo wcześniejszych zapowiedzi zwrócił się do niego w tej sprawie. W jego interesie leży, by było jak najwięcej wątpliwości bo tylko wtedy ma nadzieję na poszerzenie swoich kompetencji.
Na koniec podam pozostałe odpowiedzi w sondażu SMG/KRC. Na rząd wskazało 67% zaś do braku zdania przyznało się 8%. Można powiedzieć, że w pewien sposób poglądy polityczne zaważyły na tym jakie padały odpowiedzi. Nie wiem czy te 67% wskazywało rząd dlatego, że tak dobrze zna konstytucję czy też może tylko „nie lubi” prezydenta. Coś mi mówi, że ten drugi powód mógł mieć znacznie większe znaczenie. Co to jednak za demokracja, w której prawo ma się za nic a w swoich osądach ludzie kierują się infantylną odrobinę sympatią.
W ostatnich tygodniach cała Polska żyje „sporem” pomiędzy prezydentem a rządem o politykę zagraniczną. Wykorzystywane są bardzo różne chwyty by tylko przekonać „oświecone społeczeństwo” do swoich racji. Prezydent jak to ma w zwyczaju wykorzystuje szereg „obrażonych” min, premier powtarza jak mantrę zdanie o „potrzebie dialogu” podczas gdy toczy się brutalna walka o ustalenie granicy kompetencyjnych. Lech Kaczyński stara się jak najwięcej wyrwać dla siebie nie za bardzo oglądając się na konstytucję. Wciąż marzy mu się ustrój prezydencki, który jest przecież wyłania się z PiS-owskiego projektu nowej konstytucji. Jeśli nie można więc załatwi tego poprzez parlament to może uda się poprzez utrwalenie określonej praktyki ustrojowej. Dlatego minister Kamiński robi z siebie idiotę, podobnie zresztą jak pani Fotyga bo cel jest zdrożny. Zawsze może coś się uda osiągnąć...
Paradoksalnie te działania zdają się odnosić pewne sukcesy. Co prawda Donald Tusk trzyma się mocno i nie zamierza iść na jakiekolwiek ustępstwa. Jego strategia polegająca na tym by postępować literalnie z konstytucją i ustawami jest jak najbardziej słuszna. Niemniej prezydent ugrał swoimi działaniami parę punktów u elektoratu. Jak wynika z sondażu SMG/KRC przeprowadzonego dla telewizji publicznej (bodaj programu Forum) na pytanie o to kto powinien mieć decydujący wpływ na polską politykę zagraniczną aż 25% wskazało na prezydenta... Trochę mnie to zdumiewa, bo świadczy tylko o nieznajomości systemu politycznego w Polsce. Oczywiście samo pytanie jest sformułowane w sposób szalenie nieprecyzyjny. Część pewnie wskazała prezydenta bo uważa, że ustrój prezydencki byłby lepszy chociaż teraz to faktycznie polityka zagraniczna leży w gestii rządu. Niemniej i tak wyniki są zaskakujące bo wyraźnie pokazują, że w imię partyjnej solidarności można bez problemu ignorować fakty...
Właściwie nie mam specjalnego żalu do naszego niewykształconego społeczeństwa. Zamówienie jednak takich badań przez „reżimową” telewizję uważam za skandal. Nie wiem tylko czy zadanie takiego anie innego pytania wynika z ignorancji czy ma podłoże polityczne. W obu przypadkach nie świadczy to dobrze o telewizji publicznej. Równie dobrze można by zapytać Polaków o to czy decydujący wpływ na długość lata powinny mieć siły natury czy ogół społeczeństwa. Dla mnie zasady ustrojowe zapisane w konstytucji są równie trwałe jak prawa natury. Nie znaczy to oczywiście, że są one niezmienne. Istnieje przecież określona procedura zmiany konstytucji. Jednak zadawanie pytania o to kto powinien mieć decydujący wpływ na polską politykę polityczną podczas gdy konstytucja nie pozostawia co do tego wątpliwości może prowadzi tylko do anarchizacji życia politycznego. Nie można w sposób tak bezpośredni podważać istniejących zasad ustrojowych. Oczywiście podział kompetencji zapisany w konstytucji nie jest do końca określony. Dobrze by było, gdyby zajął się tą sprawą Trybunał Konstytucyjny. Nie wierzę jednak by prezydent mimo wcześniejszych zapowiedzi zwrócił się do niego w tej sprawie. W jego interesie leży, by było jak najwięcej wątpliwości bo tylko wtedy ma nadzieję na poszerzenie swoich kompetencji.
Na koniec podam pozostałe odpowiedzi w sondażu SMG/KRC. Na rząd wskazało 67% zaś do braku zdania przyznało się 8%. Można powiedzieć, że w pewien sposób poglądy polityczne zaważyły na tym jakie padały odpowiedzi. Nie wiem czy te 67% wskazywało rząd dlatego, że tak dobrze zna konstytucję czy też może tylko „nie lubi” prezydenta. Coś mi mówi, że ten drugi powód mógł mieć znacznie większe znaczenie. Co to jednak za demokracja, w której prawo ma się za nic a w swoich osądach ludzie kierują się infantylną odrobinę sympatią.
5 komentarzy:
Czy nie prościej byłoby przyznać, że żadnej prawicy w RP nie ma?
Albo przyjąć pokornie wykresik ze Stalinem jako prawicowym obrońcą zdobyczy burżuazji?
Odwieczne problem, kto ma odpowiadać za politykę zagraniczną. Moja zdanie: rząd, ale nie opieram się tutaj głównie na artykule 146, punkcie 1. konstytucji, na który powołuje się większość Polski, tylko na podstawie artykułu 144, punktu 2., w którym czytamy, że akty urzędowe prezydenta potrzebują kontrasygnaty premiera. To prawda, Tusk powinien przedstawić swoje pomysły na politykę zagraniczną prezydentowi, ale Lech Kaczyński i tak nie może sam nic zrobić.
Przy okazji, prezydentowi nie podoba się pomysł uzawodowienia armii, a we wspomnianym artykule 146 jest wprost napisane, że to rząd decyduje o corocznej wielkości poboru do wojska. Czyli jak rząd wpadnie na pomysł zerowego poboru i uzawodowienia, to prezydentowi nic do tego.
dobrze,że wróciłeś.Milo mi Cię znów czytać,zwłaszcza,że często(jeśli nie zawsze?) zgadzam się z Tobą w tym co piszesz:)
ten anonim to byłam ja:) Surfinia :)
Hej Su:). Sam jeszcze nie wiem, jakoś ostatnio czasu mniej a i entuzjazm mniejszy...
Prześlij komentarz