sobota, 14 czerwca 2008

Reklama zewnętrzna, czyli o komercjalizacji przestrzeni publicznej...

Czy jest ktoś taki, kto nie ma dość reklam? Nie można z nimi walczyć, dorwą Cię wszędzie. Odruch wymiotny wywołuje we mnie reklama jednego browaru, który z Euro 2008 stara się wycisnąć ile tylko można. Pewnie to mało patriotyczne ale biało-czerwone barwy wywołują we mnie odruch obronny. Kajam się więc publicznie, gdy tymczasem prawdziwi patrioci ogłupieni piwem wywieszają za okna darmową reklamę browaru. Nie zdziwię się jak za parę lat na prezydenckiej limuzynie powiewać będzie biało-czerwona flaga z dyskretnym napisem "by CocaCola"... Coż szkodzi zarobić parę złotych na szczytny cel (np. remont prezydenckiej kaplicy).
Taki sam argument pojawia się przy uzasadnianiu zakrywania całych fasad domów. Tu również wspólnoty mają przeznaczać pieniądze na remonty, tylko głupiec by z tego nie skorzystał. Dlatego coraz więcej domów okrywanych jest szczelnie przez reklamy rzeczy, bez których nowoczesny Polak obejść się nie może. Dzieje się to tak szybko, że nie jestem w stanie na bieżąco kontrolować zachodzących zmian. Gdyby nie tekst w Gazecie "nie odnotował bym nawet zasłonięcia sporej części budynku na rogu Jana Pawła II i Al. Solidarności, mimo, że przechodzę tędy niemal codziennie. Po drugiej stronie skrzyżowania znajduje się niedościgły wzór, pierwszy zasłonięty na taką skalę budynek, który przyjeżdżali oglądać i zachwycać się (reklamą nie budynkiem) swego czasu warszawiacy.

Kaja Pawełek w swoim tekście zwraca uwagę na bardzo ważne rzeczy. Na zaśmiecanie przestrzeni publicznej, okradanie z niej nas wszystkich i to wbrew prawu, całkowitej bierności obywateli kiedy łamane są ich prawa co ma zawiązek z zanikiem więzi sąsiedzkich czy wreszcie na przemoc wspólnot mieszkaniowych wobec mieszkańców, które w imię większości (wystarczy do tego paru "zdeterminowanych" przy bierności większości) podepczą niemal dosłownie ośmielających się mieć inne zdanie. Ci, którzy mają dość reklam (lub nie zgadzają się z "większością") i chcą coś z tym zrobić straszeni są przez wspólnoty procesem. Demokracja pokazuje swoją brzydszą twarz...
Ale nie o tym chciałem napisać. Mnie szczególnie interesuje komercjalizacja przestrzeni publicznej. Jest to tym dotkliwsze, że sama przestrzeń się zmniejsza. Coraz trudniej się po Warszawie poruszać i to nie tylko z powodu powstających jak grzyby po deszczu zamkniętych osiedli. Reklama jest obecna wszędzie, na autobusach, tramwajach, budynkach. Zmienia się nasza mentalność, chcemy wykorzystać każdą okazję by zarobić. By dostać coś "za darmo" godzimy się na reklamy. Tak naprawdę nie otrzymujemy nic w zamian (albo niewiele) a narażamy się na niedogodności. Przedmiotem handlu stają się rzeczy, które przysługują nam z mocy urodzenia. Tak jest z widokiem z okna naszego domu. Tak jest z widokiem z okna autobusu, którym dojeżdżamy do pracy. To, że płacimy za bilet nie jest wystarczającym powodem do tego by mieć "czyste" okna. Mamieni utrzymaniem niższych cen biletów zgadzamy się na wszystko bo przecież nie ma alternatywy. Niedługo ludzie będą się zgadzać na składowanie odpadów radioaktywnych w piwnicach ich domów w zamian za obniżenie czynszu.


Paradoksalnie dla wielu osób niedogodności są powodem do dumy. Mieszkać w takim zasłoniętym budynku to już coś. Akceptujemy reklamę wszędzie. Pamiętam dyskusję o wykorzystaniu w tym celu ludzkiej skóry. Mój znajmy nie widział w tym nic złego, na moja sugestię by na swoim penisie wytatuował nazwę firmy produkującej prezerwatywy odparł, że czemu nie. Właściwie nie powinienem być zdziwiony. W czasach, kiedy układamy swoją tożsamość jak bukiet kwiatów parę sponsorowanych sztucznych tulipanów nie zepsuje przecież całości...


Wracając wczoraj do domu oglądałem budynek na rogu Jana Pawła II i Al. Solidarności. Zaskoczyła mnie następna oczywistość. Zresztą również pani Kaja Pawełek nie zwróciła na ten fakt uwagi. Narzekaliśmy na brak słońca w domach a nie zauważyliśmy, że nocą reklama musi być przecież podświetlana. Ciemność za dnia światłość nocą. To jest dopiero życie.

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Z okazji euro nabyliśmy antenę i kartę telewizyjną. Obywałam się kilka lat bez telewizji, ale lubię piłkę nożną, naturalnie na pewnym poziomie. Postanowiliśmy obejrzeć film na polsacie. Nie do wiary, przerwy na reklamy trwały chyba po 20 minut. Skutecznie zniechęciło mnie to do oglądania czegokolwiek innego niż mecze.
I ciągle te same reklamy. Myślałam, że przez te kilka lat staną się może bardziej subtelne, ciekawsze, ale nic z tego. Kobieta gotuje dla czteroosobowej rodziny, mężczyzna zna się na produktach bankowych i skupia na damskich biustach, a blondynki są niezmiennie głupie (reklama ery).

ith pisze...

A ja zazdrościłem Ci tak bardzo braku telewizora:).
Ale poważnie, ekspansja reklamy dokonuje się po cichu i powoli. Nie dziwię się, że po długiej przerwie tak zareagowałaś na polsatowskie reklamy. Ja już niemal nie zwracam na to uwagi. To drobna uciążliwość jakich coraz więcej, niestety...
Reklamy się jednak zmieniają, przynajmniej w formie. Może i te same panie zachwalają proszki do prania i ci sami panowie rozprawiają o przewadze jednego banku nad drugim ale wszystko to się dzieje w HD:). Nie ma chyba co liczyć na ciekawsze reklamy bo chodzi przecież o skuteczność. A ta osiąga się poprzez odwoływanie się do stereotypów. Nawet reklama Plusa, robiona przez Mumio na nich się opiera (co prawda wykpiwa je ale zawsze). Krótko mówiąc jakie społeczeństwo takie reklamy...

Anonimowy pisze...

Fakt, nie ma już czego zazdrościć:( W dodatku pilot nam nie działa (jeszcze) pod linuxem i trzeba ręcznie zmieniać kanały w czasie reklam (ale i tak zwykle trafia się na reklamy - mamy chyba z 6 programów;))).
A jakości HD przy odbiorze taką anteną nie widać.

PS. Ktoś mi tu zagląda przez ramię i pyta, czemu nie napisałam, jaki film oglądaliśmy. Nie napisałam, bo aż mi głupio się przyznać:))) Mianowicie Conana Barbarzyńcę. Nie widziałam tego wcześniej, a soundtrack jest bardzo dobry, więc myślałam, że film może też. Ale jednak nie...

ith pisze...

Teraz mogę zazdrościć Ci linuxa, ja zaliczyłem tylko jedną nieudaną próbę przejścia na fedorę:).
Hmmm, jesteś narażona na cenzurę, całe szczęście, że istnieją tak miłe jej przejawy;).
A Conan to straszny obciach. Wiem bo widziałem ten film ze trzy razy:). W czasie, kiedy zasiedliście przed telewizorem ja też tam byłem. Zostałem jednak wygoniony kiedy na ekranie pojawił się Arnold w pełnej krasie a kanał tv został zmieniony:).
Myślę, że to kiepski film ale jeden z tych które mimo tego trzeba zobaczyć. Jak byłem dzieckiem lubiłem wyobrażać sobie, że jestem takim "nadczłowiekiem", który może przetrwać wszystko i załatwić wszelkie sprawy przy pomocy kawałka stali... Myślę, że wielu innych również a film ukształtował więcej "republikanów" niż pamiętniki Reagana. Gdy oglądam teraz ten film widzę yuppies z książką Sun Tsu po pachą. Ja chyba z tego wyrosłem (mam nadzieję, że tak) ale choćby w blogosferze pełno bohaterów, którzy niczczą czerwone, zielone czy tęczowe potwory. Samotnych, bezkompromisowych i walczących do końca:). Tak sobie myślę, że to nie przypadek, że po prawej stronie... Conan mimo całej swojej toporności ma bardzo mocny przekaz "filozoficzny".

lavinka pisze...

Reklama zniknie z ulic gdy okaże się,że nie działa. A zatem - widzisz,ze firma reklamuje się w ten sposób - nie kupuj jej produktów i mów znajomym że to szmelc. To powinno odstraszyć reklamodawców - jeśli akcja się rozszerzy :)

ith pisze...

To chyba jedyna dobra strategia, obawiam się, że efekty jej będą zauważalne długo po mojej śmierci:).
Zresztą nie zawsze mamy możliwość bojkotowania reklamowanych produktów. Niedaleko od mojego miszkania jest warzywniak, słynny z powodu sprzedaży "ryby" w latach osiemdziesiątych (nie wiem skąd oni ją wtedy mieli). Teraz wszystkie okna zasłonięte są tam reklamami różnych browarów. Od biedy piwa pić nie muszę... Na górze jest szyld a nad nim reklama zakładu pogrzebowego "Olimp". Nie mam gwarancji, że reklama nie okarze się skuteczna i ktoś z moich bliskich po moim odejściu nie zadzwoni na Olimp (zawsze to lepiej niż do Tartaru;)).

Aga pisze...

Z niekupowaniem reklamowanych produktów to prawie jak niekupowanie produktów wyprodukowanych w Chinach - po prostu się nie da! Szkoda tylko że miasta nie walczą z reklamami które zasłaniaja zabytkowe budynki (który niby oficjalnie są w remoncie)

ith pisze...

Masz zupełna rację, ale czy może być coś lepszego niż walka skazana na klęskę:).
Miasta powinny coś z tym zrobić, nie wymagam nawet wprowadzania prawnych ograniczeń (te też by się przydały) ale chociaż egzekwowania istniejącego prawa. Mam wrażenie jednak, że przyzwolenie społeczne jest tak duże, że reklamujące się firmy wykorzystują to podobnie jak miasta (czy wspólnoty mieszkaniowe).
Paradoksalnie im zjawisko jest bardziej powszechne tym pieniądze mniejsze... Budynek na zdjęciu jest już zasłonięty od dobrych kilkunastu miesięcy ale nic tam się nie zmieniło, może pomalowano klatki schodowe. Zastanawiam się czy było warto...

Marcin pisze...

zajebiscie piszesz,podziwiam

fajna tematyka :)
a z tym durexem na penisie tojuz hardkor !!! HAHA! pozdrawiam serdecznie

ith pisze...

Dzięki, bardzo się cieszę:).
Kurcze, wystarczyło użyć słowa "penis" i od razu tyle komentarzy;).

Anonimowy pisze...

Zapraszam do grupy Przestrzeń Wspólna na Facebooku!

Boardmaker pisze...

bardzo ciekawy artykuł, pozdrawiam