poniedziałek, 13 października 2008

Wegetarianizm, czyli o tym czy rezygnacja ze schabowego może pomóc w walce z globalnym ociepleniem...

Takie postawienie sprawy może wydać się komuś niezorientowanemu cokolwiek dziwaczne. Zanim spadną na moją głowę gromy za promowanie „niezgodnej z naturą” diety pragnę się zabezpieczyć stwierdzeniem, że we wpisie nie chcę rozstrzygać dylematu czy ludzie powinni jeść mięso czy też nie. Chodzi mi o zupełnie inny aspekt sprawy, mianowicie o to jak wzrastająca rola mięsa w diecie współczesnych ludzi wpływa negatywnie na środowisko naturalne... A wpływa bez wątpienia.
Według raportu przygotowanego przez doradcy rządu brytyjskiego lorda Nicholasa Sterna rolnictwo odpowiada w takim samym stopniu za emisję dwutlenku węgla co przemysł czy transport. Jak napisał w swoim artykule Maciej Wiśniewski „1 proc. materii organicznej z gleby równa się uwolnieniu 20 ton CO2 na hektar, a obumierające na skutek intensywnej gospodarki równiny w USA uwolniły więcej gazu niż współcześnie wszystkie samochody razem wzięte”. Dla sporej liczby ludzi myśl, że coś tak zielonego jak palma afrykańska uprawiana w Indonezji może być odpowiedzialne za miejsce na podium tego kraju wśród emitentów CO2 jest trudna do zrozumienia. 
Wpływ rolnictwa jest tak znaczący z kilku powodów. Najważniejszym jest sam system. W rolnictwie obowiązują te same zasady co w innych dziedzinach gospodarki. Czynnikiem decydującym (często jedynym) jest zysk. Prowadzone są intensywne uprawy z wykorzystaniem dużej ilości nawozów sztucznych bo przecież od ilości plonów zależy w tej branży przetrwanie. W ten sposób niszczona jest gleba, ale przecież to dla bieżącego bilansu nie ma znaczenia. W samej tylko Europie jak zauważa Wiśniewski procesem zniszczenia w mniejszym lub większym stopniu dotknięte jest 90% gleby uprawnej. Wzrost liczby ludzi na świecie sprawia, że rolnictwo musi być nie tylko coraz bardziej wydaje ale również konieczne staje się zwiększanie areału upraw. Wycinane są więc lasy co dodatkowo przyspiesza globalne ocieplenie...
Jak to wszystko ma się do kotleta schabowego i wegetarianizmu? Zanim do tego dojdę chciałbym zauważyć, że nie tylko rośnie liczba obywateli świata ale również zmienia się ich dieta. Nasz zachodni styl bycia zaczyna być przyjmowany powszechnie. W Chinach nie tylko chcą mieć 2,4 samochodu na jedną rodzinę ale również pragną jeść tyle mięsa co Amerykanie. W połowie lat 80-tych przeciętny Chińczyk konsumował 20 kg mięsa rocznie, teraz jest to już 50 kg i w przyszłości będzie jadł go jeszcze więcej. Od ilości produkowanego mięsa (w latach 1992 – 2007 zanotowano wzrost z 200 do 300 mln ton) szybciej rośnie tylko zapotrzebowanie na nie. Nic więc dziwnego, że ceny żywności na świecie poszybowały w tym roku do góry...
Zwiększająca się produkcja mięsa sprawia, że potrzebne są nowe tereny pod uprawę roślin. Już dziś 60% uprawianych zbóż służy jako pasza dla zwierząt. Nic w tym dziwnego skoro do wyprodukowania kilograma wieprzowiny potrzeba aż 3 kg zbóż. W ekonomi ta zmiana przyzwyczajeń żywieniowych skutkuje wzrostem cen żywności i zwiększeniem się "grupy konsumentów" dla których żywność staje się towarem luksusowym, w środowisku naturalnym niestety wzrostem emisji gazów cieplarnianych. Pośrednio dokonuje się to poprzez to o czym już napisałem (intensyfikacja upraw) i bezpośrednio w postaci wydalanego do atmosfery przez zwierzęta metanu i tlenku azotu.
W tym kontekście wegetarianizm już wkrótce może przestać być uzasadniany tylko w kategoriach etycznych. Rezygnacja z jedzenia mięsa być może stanie się koniecznością, przynajmniej w takich ilościach jak dotąd. Powoli zbliżamy się do granicy i dobrze by było zdawać sobie z tego sprawę. Dobrze, że powoli zmienia się nasz ludzi sposób myślenia o świecie. Doskonale obrazuje to ewolucja stanowiska FAO. Początkowo odpowiedzią na głód była promocja rolnictwa uprzemysłowionego opartego na nawozach sztucznych. Do niedawna rozwiązaniem miała być uprawa żywności modyfikowanej genetycznie. Najnowszy raport na szczęście odchodzi od takiego sposobu myślenia. I dobrze bo przecież nie można maksymalizować produkcji w nieskończoność. Zamiast tego FAO zaczyna wreszcie dostrzegać zalety rolnictwa ekologicznego. Nie dość, że przy ekologicznej produkcji żywności wydala się 60% mniej CO2, to jeszcze możliwe jest wyżywienie w taki sposób całej planety. Przynajmniej tak twierdzą specjaliści z FAO... Tak czy inaczej czas już zacząć myśleć w perspektywie długookresowej i zamiast prowadzić politykę rabunkową na nowo przemyśleć cele i sposoby ich osiągania zresztą nie tylko w rolnictwie. I zamiast mechanicznie rzucać kawał wieprzowiny na patelnię może warto urozmaicić trochę swoją dietę co będzie miało dobre skutki nie tylko dla naszego zdrowia ale i całej planety.

2 komentarze:

Beniex pisze...

To się fachowo nazywa akumulacją CO2 w przyrodzie - taj jak ocieplanie się klimatu sprawia, że uwalnia się syberyjski metan - przykra sprawa.

A tak w ogóle to cały drżę przed jutrzejszymi wyborami w Kanadzie:)

ith pisze...

U mnie napięcie trochę siadło. Apogeum przypadło na zeszły tydzień kiedy różnica między konserwatystami a liberałami była na granicy błędu statystycznego:). Chociaż w sumie nic nie wiadomo. Konserwatyści zyskują przewagę tam gdzie i tak mieli wygrać... W okręgach, w których są wyrównane szanse niewiele się zmienia a nawet czasem trochę tracą. Jedno jest pewne, nie będzie rządu większościowego.
Mimo wszystko nie najlepiej stoją akcje Zielonych. Poparcie coraz większe ale nawet w Kolumbii Brytyjskiej (dwa razy większe niż w skali kraju) szanse na mandat maleją. Pocieszam się tylko tym, że sam wzrost poparcia może przełożyć się na sukces w następnych wyborach. To tak z ADQ w Quebecu, w 2003 roku sromotna klęska mimo że rok wcześniej prowadziła w sondażach. W nastepnych wyborach już sukces. Zieloni w BC również swego czasu prowadzili w sondażach... Kanadyjczycy powoli się oswajają:).
Może uda się zdobyc jakieś mandaty co byłoby wydarzeniem. Jeśli nie to i tak mały sukces już jest bo Dion to najbardziej zielony czerwony ze wszystkich dotychczasowych czerwonych:).