czwartek, 25 czerwca 2009

Zielona rewolucja zmienia Iran

Ostatnie wydarzenia w Iranie przykuły uwagę całego świata. Ludzie wstrzymują oddech i niecierpliwie czekają na odpowiedź czy rewolucja zakończy żywot teokratycznego reżimu. Emocje przypominają trochę te towarzyszące wydarzeniom sportowym, albo uda się wygrać albo się przegra sromotnie. Rzeczywistość jest na szczęście dużo bardziej skomplikowana. Błędem jest interpretowanie sytuacji w Iranie tylko na podstawie obrazków z demonstracji czy wpisów na Twitterze. Z naszej perspektywy pewnie byłoby wspaniale, gdyby chodziło o obalenie rządów ajatollahów. Wielu komentatorów jest nawet trochę zdezorientowanych, kiedy okazuje się, że Musawi specjalnie od Ahmadinedżada się nie różni. Nie jest przecież łatwo opowiedzieć się za jednym zwolennikiem ideałów rewolucji z 1979 roku a potępić drugiego, który głosi do nich jeszcze większe przywiązanie. Dlatego niektórzy zdają się ignorować program Musawiego widząc w nim przede wszystkim przeciwnika rządzącego reżimu, inni zaś wrzucają obu kandydatów do tego samego worka i zdegustowani mówią, że to co się w Iranie teraz dzieje to nie żadna rewolucja ale walka frakcji w ramach obozu władzy...
Taki sposób postrzegania wydarzeń w Iranie bierze się moim zdaniem z niezrozumienia zachodzących tam przemian. Rewolucja z 1979 roku nie polegała na odrzuceniu zgniłych wzorców zachodnich, zarówno tych obyczajowych jak i ustrojowych oraz powrotowi do tradycji i stojącego za nią islamu. Może co najwyżej w sferze deklaratywnej, w rzeczywistości bardzo żywy był impuls modernizacyjny. Dziś nawet nie ma za bardzo sensu zastanawiać się jak w Iranie sytuacja ułożyłaby się, gdyby nie napaść Iraku. Bez wątpienia jednak w Iranie powstało coś nowego, wzorce zachodnie zostały przetworzone ale nie odrzucone do końca. Zachowano parlamentaryzm, wybory i część swobód obywatelskich. Nie ma nawet sensu porównywać np. sytuacji kobiet w Iranie i Arabii Saudyjskiej. Owszem, zamykane są gazety, ale wcześniej muszą one przecież powstawać. Kobiety zmuszane są do zasłaniania twarzy ale z drugiej strony korzystają z praw obywatelskich, studiują i uczestniczą w życiu społecznym na skalę nieporównywalną z innymi krajami islamskimi. Szirin Ebadi nie mogłaby prowadzić swojej walki zarówno w świeckiej Syrii czy wahabickiej Arabii Saudyjskiej. Rewolucja z 1979 roku nie tylko stworzyła w Iranie teokrację ale również doprowadziła do powstania demokracji. Owszem bardzo ułomnej i ograniczonej... Niemniej funkcjonującej i cieszącej się poparciem większości.
Zielona rewolucja nie jest jak tego chciałby zachód skierowana przeciwko irańskiej wersji demokracji. Wręcz przeciwnie, u źródła protestów leży złamanie jej zasad. Sfałszowanie wyborów to cios bez porównania większy dla przeciętnego Irańczyka niż śmierć jakiegoś studenta makrsisty czy zamknięcie niszowego pisemka. Protesty są aż tak bardzo gwałtowne, bo ludzie czują się oszukani. Dotychczas istniejące instytucje przestały wypełniać swoją rolę. To co się teraz dzieje to rzecz szalenie istotna. Na naszych oczach ulega delegitymizacji system stworzony przez ajatollahów. O ile w latach 90-tych protesty wynikały z przekonań politycznych to teraz idzie o przestrzeganie reguł politycznej gry. Linia podziału nie przebiega już pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami zbliżenia z zachodem czy rozszerzania wolności obywatelskich. Irańczycy przywiązani są do swoich instytucji, są wręcz z nich dumni bo dzięki nim czują się lepsi, bardziej moralni od zachodu. Niezależnie od wyznawanych poglądów politycznych (oczywiście oprócz fanatycznych zwolenników Ahmadinedżada) postępowanie władz nie może budzić w nich poparcia. 
Ma rację Adam Szostkiewicz pisząc na swoim blogu, że to co się dzieje teraz w Iranie to „moralna kompromitacja republiki islamskiej”. W moim przekonaniu nieodwracalna. Zbyt wiele osób popierających system wyszło upomnieć się o swoje racje i zostało potraktowanych jak wrogowie rewolucji, zdrajcy czy zwykli chuligani. Na tak masowe poparcie obywateli jak dotąd reżim nie ma co już liczyć. To znacznie przyspieszy powstanie opozycji antysystemowej. Ci, którzy łudzili się, że można zreformować system od środka przekonali się, że nie będzie to możliwe. W jak każdej rewolucji doszło do radykalizacji nastrojów i chociażby dlatego można mówić o przełomie. Patrząc na zdjęcie Nedy Agha Soltan nawet zwolennicy tradycyjnych islamskich wartości czuja, że coś jest nie tak. Podział na „my społeczeństwo” i „oni władza” stał się dzięki zielonej rewolucji czymś oczywistym. Prysł mit rządów dobrotliwych i prawych duchownych, którzy w swoich decyzjach kierują się dobrem ogółu. To początek końca islamskiej republiki, końca który może nastąpić najwcześniej dopiero za dekadę lub dwie...
Zdjęcie zamieszczone dzięki parseha. Zapraszam do obejrzenia całej galerii.

7 komentarzy:

Elenoir pisze...

Ja sobie właśnie leczę dziąsło i kość mojej żuchwy, więc od wszelkich poważnych tematów raczej stronię:)
Nie mam zamiaru zresztą udawać, co jest teraz modne, że jakoś szczególnie solidaryzuję się z narodem irańskim albo że dobrze orientuję się w tej sprawie. Potępiam wszelkie dyktatury, zwłaszcza religijne, ale nie będę się ubierać na zielono i wychodzić na ulicę (coś takiego chyba planowane jest w Krakowie).
Podobno bardzo trudno o rzetelne informacje o tym, co się w Iranie tak naprawdę dzieje, zwłaszcza na prowincji. Może ferment społeczny nie jest wcale tak znaczący, jakbyśmy może my, ludzie Zachodu, chcieli.

ith pisze...

Dla mnie Iran jest bardzo bliski. Nawet islam nie zniszczył do końca wyjątkowości tamtejszej kultury. Zawsze ilekroć słyszę coś na temat Iranu uważniej nadstawiam ucha. Ale mnie tez obce są gesty, takie jak demonstracja w Krakowie (w Warszawie już podobna była). Chociaż oczywiście chciałbym by sytuacja w Iranie się zmieniła na lepsze...
Skala protestów jest duża. W miastach mieszka niemal 70% Irańczyków. Do tego jest to społeczeństwo bardzo młode, co czwarty Irańczyk nie skończył 14 lat (dane z 2006 roku). Wszystko to sprawia, że protesty są bardzo widoczne. Dla bardzo wielu młodych osób to doświadczenie zmieniające sposób patrzenia na świat i określające ich poglądy na całe życie. Oczywiście nie sądzę by doszło w najbliższym czasie do zasadniczych zmian. Myślę jednak, że to co się teraz dzieje będzie miało duże znaczenie dla przyszłości.
Nie wiem dlaczego rezygnujesz z poważnych tematów. Nie ma nic poważniejszego niż problemy natury stomatologicznej. Cierpienie dodaje głębi i sprawia, że krytyka nabiera ostrości:). To idealny stan dla pisania poważnych wpisów. Oczywiście życzę Ci by ta "głębia" była jak najmniejsza;).

Elenoir pisze...

No cóż, kiedy choruję, jestem nieznośna dla całego otoczenia i liczy się dla mnie tylko moje własne cierpienie:) Dziś zdjęto mi szwy z dziąsła, ale nadal o Iranie myślę tylko wtedy, gdy przez przypadek natknę się na jakąś informację na temat tego kraju. Nie zamierzam udawać wrażliwszej niż jestem.

ith pisze...

No cóż, kiedy ja choruję zachowuję się tak samo:). Cieszę się, że wszystko idzie ku dobremu. Cierpienie to nienormalny stan, który niestety nie zawsze da się ignorować:).
Muszę Ci się pochwalić. Autor zdjęcia odezwał sie do mnie i co mnie bardzo podbudowało bardzo pozytywnie ocenił mój tekst (tłumacz google). Jak się okazało nie tylko robi zdjęcia ale również aktywnie w protestach uczestniczy. Bardzo przyjemne uczucie:).
Co więcej być może już dziś mój tekst pojawi się na portalu politykaglobalna.pl. To również przyjemne uczucie:).

Nadwrażliwiec pisze...

No cóż, wtrącę swoje trzy grosze... Otóż islam nie zawsze był religią destrukcyjną, a to że np. w średniowieczu były podboje i władza teokratyczna z feudalną drabiną społeczną - to było w tym okresie normalne i praktycznie każdy większy naród to praktykował. No i trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że dopóki kościół katolicki w Europie i na Wschodzie nie zaczął się na dobre rządzić i politykować - dopóty między religiami tego okresu panował względny spokój i też nie dziwmy się muzułmanom że mają takie podejście jakie mają do Europejczyków niezależnie od ich wiary czy chrześcijan nawet nieeuropejskich. Niestety, ale trzeba głośno powiedzieć że to kościołowi katolickiemu tamtych czasów zawdzięczamy przynajmniej pośrednio taki a nie inny rozwój islamu do współczesnych, fanatycznych i fundamentalistycznych ruchów, które dziś rządzą Bliskim Wschodem. Swoista izolacja republik islamskich też nie wzięła się znikąd - wystarczyło popatrzeć na wstrząsaną rewolucjami Europę XIX i XX wieku albo na reżimy totalitarne które jeszcze przecież nie tak dawno panowały nad większą połacią Ziemi. Tak więc moim przynajmniej zdaniem odpowiedzialność za to, co dzieje się między innymi w Iranie (jak też w Izraelu, Somalii czy Afganistanie) ponoszą Europejczycy i Amerykanie... Pozdrawiam :)

ith pisze...

Powiem więcej, islam nigdy nie był i nie jest religią destrukcyjną. Ma jednak w sobie trudną do przezwciężenia "skazę". Mianowicie chce regulować wszystkie sfery życia. Chrześcijaństwo krystalizował się w warunkach prześladowań co zaowocowało nieufnością do państwa ale też uznaniem czegoś takiego jak władza świecka. W islamie religia i państwo to jedno. Od czasu upadku kalifatu w świecie islamu panuje właściwie chaos..
Nie zgadzam się, że winę za sytuację na Bliskim Wschodzie ponoszą katolicy czy też szerzej chrześcijanie. Ja postrzegam to co się tam dzieje z perspektywy przyswajania i dostosowywania wymogów nowoczesności do miejscowych warunków. Irańska demokracja jest właśnie próbą recepcji wzorców zachodnich w państwie muzułmańskim. To co Europa przeżywała w XIX i XX wieku ma miejsce w pewien sposób w tej chwili na Bliskim Wschodzie. Przejście od społeczeństwa agrarnego do przemysłowego zawsze przebiega w mękach. W Europie pojawił się nacjonalizm, na Bliskim Wschodzie coś bardzo podobnego, tyle, że bardziej odwołuje się do religi niż etniczności. Mechanizmy są jednak takie same...
Pozdrawiam:)

Nadwrażliwiec pisze...

Dokładnie Ith, ciekawe jest też to że im bardziej laickie jest dane państwo czy to w Afryce czy to w Azji - tym bardziej jest "demokratyczne" (dlaczego napisałam w cudzysłowie to zaraz wyjaśnię) - choćby Turcja coby nie mówić jest (albo przynajmniej robi wszystko żeby być) państwem świeckim i nawet stara się o przyjęcie do UE - gdyby było inaczej nawet nikt by o tym nie myślał. Natomiast dlaczego cudzysłów - dlatego że jednak mimo wszystko taka Turcja ma jednak pewne odstępstwa od tego co my nazywamy demokracją. Pozdrawiam :)