piątek, 10 grudnia 2010

Nagrody Nobla wręczone

Jak tak się zastanowić, to w życiu chodzi o to, by podejmować słuszne decyzje. Od momentu ogłoszenia wyników Komitetu Noblowskiego nie miałem wątpliwości, że tym razem się to tej szacownej instytucji udało. I chyba na tym powinienem zakończyć, w przeciwnym razie wyjdę na totalnego malkontenta... Do czego się mogę przyczepić? Moim zdaniem dużo wątpliwości budzi czas, w którym je podjęto. Wiem co mówię, jestem mistrzem podejmowania właściwych decyzji w jak najbardziej niewłaściwym czasie. Skutki tego zazwyczaj są marne, w takich chwilach zastanawiam się czy nie lepiej byłoby nie podejmować decyzji wcale...
Komitet Noblowski nie może sobie pozwolić na tego typu wątpliwości, tak czy inaczej musi podjąć decyzję... Tak się złożyło, że w tym roku postanowił uhonorować Mario Vargasa Llosę. To jeden z moich ulubionych pisarzy, od początku lat 90-tych życzyłem mu tej nagrody. Przeczytałem wszystkie jego powieści (przełożone na polski), na podstawie Prawdy kłamstw wyrabiałem sobie literacki gust... Pierwszą jego książką jaka wpadła mi w ręce była Historia Alejandra Mayty, zanim oddałem ją do biblioteki musiałem przeczytać ją raz jeszcze. Potem była Rozmowa w „Katedrze”, nie będę oryginalny jeśli napiszę, że najlepsza pozycja w jego dorobku. Nie jest to tylko opis rzeczywistości, powieść oddaje „ducha” tamtego okresu, nie tylko w Peru ale i w większości krajów latynoamerykańskich... Potem już bywało różnie, były książki bardzo dobre i dobre. Warsztat Llosa ma doskonały, niestety coraz częściej brak w tym wszystkim autentyczności. Czytając np. Święto kozła nie można niestety odnieść wrażenia, że oto pisarz postanowił opowiedzieć nam pewną historię. Zebrał materiały, dorzucił parę uwag od siebie, kilka refleksji i stworzył powieść... wydumaną.
Mam wrażenie, że Komitet po prostu nie mógł się zdecydować jakie nowe ciekawe „zjawisko literackie” mógłby wesprzeć i tylko dlatego sięgnął po listę pisarzy, którzy nobla powinni dostać już dawno... Milan Kundera znów miał pecha. Llosa powinien odebrać nagrodę w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych. Wtedy miałoby to jeszcze jakiś sens, obecnie niczemu nie służy oprócz docenienia świetnego pisarza. Dla mnie niestety to nie jest wystarczający powód, Nagroda Nobla powinna w moim odczuciu „tworzyć” wielkich pisarzy, odkrywać ich dla ogółu. Llosa tego już nie potrzebuje... Tak, to dobra decyzja podjęta zdecydowanie zbyt późno.
Nie inaczej jest z przyznaniem pokojowej Nagrody Nobla Liu Xiaobo. W tym przypadku możemy mówić o tym, że odkrywa ona nagrodzonego dla świata. Co więcej, zwraca uwagę na bardzo konkretny problem ważny dla całej społeczności międzynarodowej jakim jest łamanie praw człowieka w Chinach. Tyle tylko, że decyzja o jej przyznaniu powinna zapaść w 2008 roku. Wtedy mogłaby mieć ona bardzo realny wpływ na zmianę podejścia władz chińskich do problemu praw człowieka. Teraz mam wrażenie, że to już jest tylko teatr. Chiny obrażają się, nic innego przecież oficjalnie nie mogą zrobić ale jednocześnie wiedzą, że to tylko pusty gest „zachodu”. Nie ma więc w ich reakcji histerii, nie ma również nawet cienia dobrej woli czym mogłoby być pozwolenie komuś z rodziny na odebranie Nagrody Nobla. „Zachód” honorując Liu Xiaobo uspokaja swoje sumienie, rząd chiński może więc spać spokojnie, nic się nie zmieni. Tak jak napisałem, czysty teatr...
Czekam już na Nagrody Nobla w przyszłym roku. Jest w nich jakaś magia, czasem pozwalają wierzyć w ich moc zmieniania świata. Niezależnie czy odnoszą się do polityki, literatury czy nauk ścisłych... W tym roku niestety mieliśmy do czynienia z „odrabianiem zaległości”. Oczywiście poza naukami ścisłymi i ekonomią, która tylko chce za taką uchodzić...Są to jednak dziedziny dla mnie tak odległe, że nie chciałbym się wypowiadać na ich temat. Chcę mieć jednak nadzieję, że Nagrody Nobla w przyszłym roku będą miały więcej mocy sprawczej. Timing to podstawa...

6 komentarzy:

Ania Markowska pisze...

Może WikiLeaks zdobędzie i opublikuje oficjalne i nieoficjalne protokoły obrad Komisji Noblowskiej:). Myślę, że byłoby ciekawie.

ith pisze...

Masoni z Komitetu Noblowskiego są cwani i protokołów nie sporządzają:-))). Założę się, że decyzję podejmują przy lampach gazowych lub świecach, nawet najlepszy hacker nic by nie zdziałał;).
Ps. Co się takiego stało, że nie mogę czytywać Twoich Słusznych Poglądów na Wszystko????

Ania Markowska pisze...

Masoni, powiadasz? ;)

Od dawna już na tamtym blogu niczego nie napisałam, więc uczyniłam go dostępnym tylko dla mnie. Nie chce mi się go kasować. Za to aktywnie tworzę blog traktujący głównie o książkach, choć czasami coś bardziej "publicystycznego" mi się tam wypsnie;). Np. taki tekścik o relikwiach;).

ith pisze...

Takie reprywatyzacje powinny być zakazane:).
Wpadam regularnie na twojego "książkowego" bloga. Niestety nie przekład się to na częstotliwość. Ostatnio jakoś tak wyszło, że nie prowadzę zbyt aktywnego blogowego życia. Widać to po częstotliwości wpisów...
Wpadam do Ciebie i często w swoich bibliotecznych poszukiwaniach kieruję się twoimi opiniami:). Czasem mnie również korci by podzielić się uwagami co do przeczytanych lektur... Ograniczam się jednak najczęściej do poinformowania na Facebooku znajomych o książkach, które właśnie czytam. A i to nie zawsze:).

Ania Markowska pisze...

Ciekawa jestem, czy o poleconych przeze mnie na blogu książkach masz podobną opinię co ja:).

Jakoś nie mogę się przekonać do Facebooka. Nie jest mi potrzebny, niedawno usunęłam konto. Przede wszystkim chyba z powodu opcji "Lubię to" - jeśli już wypowiadam się lakonicznie, to ważę słowa i traktuję je dosłownie. A na Facebooku "Lubię to" właściwie nic nie znaczy.

ith pisze...

Zazwyczaj bardzo podobną:-))). Podoba mi się to, że nie znęcasz się nad autorami książek, zawsze starasz się znaleźć coś pozytywnego. Przez Ciebie miałem fazę na XIX wieczną literaturę angielską...
Traktuję Facebooka jako protezę, niestety jednak potrzebną, która umożliwia szerszy kontakt ze znajomymi. Ludzie rozjechali się po świecie i często słuch po nich zaginął. Teraz mogę to w jakimś stopniu naprawić...
Nie za często wciskam "Lubię to". Tak naprawdę to służy to autopromocji. Czasem coś robi na mnie takie wrażenie, że nie mogę się powstrzymać. A co do książek, znalazłem specjalną aplikację powiązaną bodaj z Amazonem (nie jestem z tego powodu jak się pewnie domyślasz zachwycony). Dzięki niej znajomi jeśli chcą to mogą zobaczyć co aktualnie czytam...