Strasznie „milusio” się nam dziś zrobiło. Zaskakująco zważywszy na ton debaty o stosowaniu lub też nie kar cielesnych wobec dzieci zauważalny jeszcze wczoraj. Ale dziś przecież mamy święto i należy zrobić wszystko by było miło, jutro wrócimy do szarej rzeczywistości i znów będzie na szczęście jak być powinno. „Klaps” stanie się ponownie podstawowym narzędziem wychowania młodych Polaków na porządnych obywateli. No bo czy jest inny równie skuteczny sposób wyrażania dezaprobaty niż lanie na gołą dupę. W Polsce 2008 wydaje się, że jeszcze nie. Minister Fedak co prawda twierdzi, że większość jest w naszym pięknym kraju przeciwko stosowaniu kar cielesnych ale doświadczenie podpowiada mi coś zupełnie przeciwnego.
Zwolennicy stosowania kar cielesnych wobec dzieci zazwyczaj bagatelizują szerszy kontekst, koncentrując się na dobrych skutkach „klapsa” dla wychowania człowieka. Nie dostrzegają w tym elementu przemocy, a nawet jeśli to uznają to za coś normalnego. Karanie dzieci „klapsem” to część szerszego problemu, Polacy akceptują przemoc w relacjach z innymi bardzo szeroko. Pokazują to badania przeprowadzone na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Niewinny klaps jest niczym w społeczeństwie, w którym 18 % nie widzi niczego złego w szarpaniu i popychaniu podczas kłótni rodzinnej (ciekawe jak to wyglądałoby z osobami obcymi). Wyzwiska i obrażanie akceptuje prawie co czwarta osoba...
Przygnębia mnie, że większość przeciwników planowanego wprowadzenia przez rząd Tuska zakazu utożsamia brak stosowania kar cielesnych z wychowaniem bezstresowym. Kiedy słyszę po raz setny powoływanie się na Balladę o Januszku to trafia mnie szlag (polecam film Pręgi). Rodzice wolą obarczać winą za wszystko „skażone złem” dzieci niż uczciwie przyznać, że to oni są odpowiedzialni za takie a nie inne ukształtowanie młodych ludzi. Tak jak we wspomnianej Balladzie, gdzie problemem nie było stosowanie lub nie bicia ale chorobliwa matczyna miłość i warunki społeczne w jakim przyszło żyć bohaterom. Wychowanie bezstresowe to jakiś dziwny mit, rodzaj obelgi. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wychowywał dzieci bez stresów. Dobre wychowanie polega w dużym stopniu na wykształceniu u dziecka mechanizmów radzenia sobie z nimi. I moim zdaniem skuteczniej można to zrobić bez okładania pasem. Decydujące znaczenie ma przecież w takich przypadkach pewność siebie i odpowiedzialność a te cechy bicie w dzieciach zabija.
Nie dostrzega się również bardzo często procesu jaki zachodzi już od bardzo dawna. Przemoc jest wypierana w coraz większym stopniu z relacji między ludźmi. Teraz jest już nie do pomyślenia by szef za kiepskie wyniki spoliczkował pracownika. Nawet w wojsku, gdzie przecież funkcja wychowawcza jest szalenie istotna przełożony nie może okładać podwładnego kiedy mu przyjdzie na to ochota. Niewielu pamięta, że nie tak dawno kary cielesne stosować mógł również nauczyciel.
Przy wprowadzaniu zmian wtedy też pojawiał się argument jak w takim razie nauczyciele będą zmuszać uczniów do nauki. Wtedy też mówiono, że uczniowie będą używali szantażu wobec nauczycieli, czegoś w stylu „daj mi spokój bo powiem, że mnie uderzyłeś”. Nie stało się to jakoś powszechną praktyką i w przypadku rodziców też tak nie będzie. Tym bardziej, że możliwości szantażu jest wiele już teraz. Co stoi na przeszkodzie by dziecko oskarżyło swoich rodziców np. o molestowanie seksualne. Jeśli nawet dochodzi do takich sytuacji to i tak moim zdaniem świadczy to tylko o błędach rodziców w wychowaniu. W normalnej rodzinie (w patologicznej również) dziecko kocha swoich rodziców nawet, gdy ci sprawiają mu przykrość. Bardzo często dzieci bite nie chcą mówić o swoich ranach nie ze strachu przed rodzicem ale przed utratą jego miłości.
Nie wiem, czy wprowadzenie zakazu coś zmieni. Dla mnie cenne jest już to, że zwróci uwagę na pewien problem, wstrząśnie opinią społeczną. Wiem, że dobroduszny klaps nie zrobi dziecku krzywdy. Ale to trochę tak jak z dawaniem dzieciom wódki by przestały płakać. Bo czy „kropelka” alkoholu zaszkodzi, pewnie nie. Ale systematyczne pojenie niemowlaka może mieć kiepskie skutki. Wychowywanie poprzez „klapsa” nawet jeśli fizycznie nie szkodzi dziecku to wywołuje szereg niekorzystnych skutków. Niektórzy co prawda uczą się ślepo akceptować nakazy i zakazy i potem nawet nieźle funkcjonują w społeczeństwie. Ich konformizm wbity im przez rodziców jednak często ich unieszczęśliwia bo te wszystkie zakazy i nakazy są dla nich niezrozumiałe. Wypełniają je ślepo wierząc, że w zamian uzyskają akceptację... Inni się buntują, odrzucają wszystko nawet to co dobre. Szukając nowej swojej drogi i trzeba przyznać, że często trafiają źle.
Dla mnie „klaps” to nawet nie okrutna przemoc, ale zupełnie niepotrzebne i nieco prymitywne pokazywanie dzieciom swojej dominacji. To manifestacja siły, która najczęściej ma za zadanie zdjąć z nas dorosłych odium winy. Coś nam się nie udaje i musimy odreagować. Dzieci często są zdezorientowane, bo nie wiedzą tak naprawdę czego chcą od nich rodzice. Skarżą się na hipokryzję i często mają rację. Bo czy nie jest śmieszny ojciec alkoholik lejący syna za to, że upił się na szkolnej wycieczce. Albo matka karząca córkę za ściąganie na klasówce podczas gdy w domu nie kryje ona satysfakcji z oszukania urzędu skarbowego. Lanie pasem załatwia sprawę, temat zostaje zamknięty. Być może jest to wygodniejsze dla rodziców i nawet samych dzieci. Nie uczą się, że za błędy należy zadośćuczynić ale co najwyżej ponieść karę i to tylko wtedy, gdy się jest nieostrożnym.
Wychowywanie dzieci pasem wcale nie gwarantuje, że staną się one dobrymi ludźmi. Moim zdaniem wręcz przeciwnie, rodzi to zagrożenia. Dzieciom poprzez system klapsów pokazuje się czego nie wolno (trochę jak psom Pawłowa). Są to sygnały często sprzeczne i przez to niezrozumiałe. Znacznie lepsze efekty daje uczenie dzieci czego nie należy robić i dlaczego. Stosowanie kar cielesnych w pewien sposób zwalnia od odpowiedzialności. Tylko dostrzegając związek przyczynowo - skutkowy dziecko może zrozumieć swój błąd i wziąć odpowiedzialność za własne czyny. Wszystko to jednak wymaga czasu i cierpliwości. A tych cech chyba najbardziej brakuje rodzicom w Polsce...
Zwolennicy stosowania kar cielesnych wobec dzieci zazwyczaj bagatelizują szerszy kontekst, koncentrując się na dobrych skutkach „klapsa” dla wychowania człowieka. Nie dostrzegają w tym elementu przemocy, a nawet jeśli to uznają to za coś normalnego. Karanie dzieci „klapsem” to część szerszego problemu, Polacy akceptują przemoc w relacjach z innymi bardzo szeroko. Pokazują to badania przeprowadzone na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Niewinny klaps jest niczym w społeczeństwie, w którym 18 % nie widzi niczego złego w szarpaniu i popychaniu podczas kłótni rodzinnej (ciekawe jak to wyglądałoby z osobami obcymi). Wyzwiska i obrażanie akceptuje prawie co czwarta osoba...
Przygnębia mnie, że większość przeciwników planowanego wprowadzenia przez rząd Tuska zakazu utożsamia brak stosowania kar cielesnych z wychowaniem bezstresowym. Kiedy słyszę po raz setny powoływanie się na Balladę o Januszku to trafia mnie szlag (polecam film Pręgi). Rodzice wolą obarczać winą za wszystko „skażone złem” dzieci niż uczciwie przyznać, że to oni są odpowiedzialni za takie a nie inne ukształtowanie młodych ludzi. Tak jak we wspomnianej Balladzie, gdzie problemem nie było stosowanie lub nie bicia ale chorobliwa matczyna miłość i warunki społeczne w jakim przyszło żyć bohaterom. Wychowanie bezstresowe to jakiś dziwny mit, rodzaj obelgi. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wychowywał dzieci bez stresów. Dobre wychowanie polega w dużym stopniu na wykształceniu u dziecka mechanizmów radzenia sobie z nimi. I moim zdaniem skuteczniej można to zrobić bez okładania pasem. Decydujące znaczenie ma przecież w takich przypadkach pewność siebie i odpowiedzialność a te cechy bicie w dzieciach zabija.
Nie dostrzega się również bardzo często procesu jaki zachodzi już od bardzo dawna. Przemoc jest wypierana w coraz większym stopniu z relacji między ludźmi. Teraz jest już nie do pomyślenia by szef za kiepskie wyniki spoliczkował pracownika. Nawet w wojsku, gdzie przecież funkcja wychowawcza jest szalenie istotna przełożony nie może okładać podwładnego kiedy mu przyjdzie na to ochota. Niewielu pamięta, że nie tak dawno kary cielesne stosować mógł również nauczyciel.
Przy wprowadzaniu zmian wtedy też pojawiał się argument jak w takim razie nauczyciele będą zmuszać uczniów do nauki. Wtedy też mówiono, że uczniowie będą używali szantażu wobec nauczycieli, czegoś w stylu „daj mi spokój bo powiem, że mnie uderzyłeś”. Nie stało się to jakoś powszechną praktyką i w przypadku rodziców też tak nie będzie. Tym bardziej, że możliwości szantażu jest wiele już teraz. Co stoi na przeszkodzie by dziecko oskarżyło swoich rodziców np. o molestowanie seksualne. Jeśli nawet dochodzi do takich sytuacji to i tak moim zdaniem świadczy to tylko o błędach rodziców w wychowaniu. W normalnej rodzinie (w patologicznej również) dziecko kocha swoich rodziców nawet, gdy ci sprawiają mu przykrość. Bardzo często dzieci bite nie chcą mówić o swoich ranach nie ze strachu przed rodzicem ale przed utratą jego miłości.
Nie wiem, czy wprowadzenie zakazu coś zmieni. Dla mnie cenne jest już to, że zwróci uwagę na pewien problem, wstrząśnie opinią społeczną. Wiem, że dobroduszny klaps nie zrobi dziecku krzywdy. Ale to trochę tak jak z dawaniem dzieciom wódki by przestały płakać. Bo czy „kropelka” alkoholu zaszkodzi, pewnie nie. Ale systematyczne pojenie niemowlaka może mieć kiepskie skutki. Wychowywanie poprzez „klapsa” nawet jeśli fizycznie nie szkodzi dziecku to wywołuje szereg niekorzystnych skutków. Niektórzy co prawda uczą się ślepo akceptować nakazy i zakazy i potem nawet nieźle funkcjonują w społeczeństwie. Ich konformizm wbity im przez rodziców jednak często ich unieszczęśliwia bo te wszystkie zakazy i nakazy są dla nich niezrozumiałe. Wypełniają je ślepo wierząc, że w zamian uzyskają akceptację... Inni się buntują, odrzucają wszystko nawet to co dobre. Szukając nowej swojej drogi i trzeba przyznać, że często trafiają źle.
Dla mnie „klaps” to nawet nie okrutna przemoc, ale zupełnie niepotrzebne i nieco prymitywne pokazywanie dzieciom swojej dominacji. To manifestacja siły, która najczęściej ma za zadanie zdjąć z nas dorosłych odium winy. Coś nam się nie udaje i musimy odreagować. Dzieci często są zdezorientowane, bo nie wiedzą tak naprawdę czego chcą od nich rodzice. Skarżą się na hipokryzję i często mają rację. Bo czy nie jest śmieszny ojciec alkoholik lejący syna za to, że upił się na szkolnej wycieczce. Albo matka karząca córkę za ściąganie na klasówce podczas gdy w domu nie kryje ona satysfakcji z oszukania urzędu skarbowego. Lanie pasem załatwia sprawę, temat zostaje zamknięty. Być może jest to wygodniejsze dla rodziców i nawet samych dzieci. Nie uczą się, że za błędy należy zadośćuczynić ale co najwyżej ponieść karę i to tylko wtedy, gdy się jest nieostrożnym.
Wychowywanie dzieci pasem wcale nie gwarantuje, że staną się one dobrymi ludźmi. Moim zdaniem wręcz przeciwnie, rodzi to zagrożenia. Dzieciom poprzez system klapsów pokazuje się czego nie wolno (trochę jak psom Pawłowa). Są to sygnały często sprzeczne i przez to niezrozumiałe. Znacznie lepsze efekty daje uczenie dzieci czego nie należy robić i dlaczego. Stosowanie kar cielesnych w pewien sposób zwalnia od odpowiedzialności. Tylko dostrzegając związek przyczynowo - skutkowy dziecko może zrozumieć swój błąd i wziąć odpowiedzialność za własne czyny. Wszystko to jednak wymaga czasu i cierpliwości. A tych cech chyba najbardziej brakuje rodzicom w Polsce...
5 komentarzy:
Zrobiłem źle - boli tyłek. Jakoś dziwnie wydaje mi się, że taki związek przyczynowo-skutkowy jest dla dziecka ekstremalnie jasny.
A Autor naczytał się bzdur. Im bardziej jesteśmy humanitarni, tym gorsze są dzieci. Wystarczy spojrzeć na dzisiejsze. Czym gorsze, tym z większym uporem tacy "postępowcy" jak Pan promują swoje nieskuteczne metody. Najgorzej, że próbują je wpisywać w prawo.
A już ostatni akapit tekstu jest tak pełny wewnętrznych sprzeczności, że aż ręce opadają. Szkoda komentować. Pomyślunku życzę - i wychowania dobrych dzieci. Tak, pasy tego nie zagwarantują, jeśli będą jedynym środkiem wychowawczym. Ale jeśli bedą "lekarstwem" na specjalne sytuacje - jestem dziwnie spokojny, że mogą przynieść pewną korzyść. Chrystus też dostawał w dupę.
Wprowadzenie zakazu klapsa może i wstrząśnie opinią publiczną, ale nie zmniejszy faktycznej przemocy wobec dzieci, bo głównie do przypadków znęcania się fizycznego nad dzieckiem dochodzi w rodzinach patologicznych a takowe nie przejmą się jakimś "głupim prawem" bo rządzą się własnymi zasadami, przykre ale prawdziwe.
Natomiast wydaje mi się że w rodzinach gdzie jest miłość, dobry kontakt i dużo rozmowy, nawet sporadyczne lanie pasem nie zrobi dziecku krzywdy i nie spowoduje zachwiania na psychice, bo to że dziecko dostanie po tyłku nie wyklucza wcześniejszej rozmowy i wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje.
Co do bezstresowego wychowania to niestety takowe istnieje w polskim społeczeństwie, chyba że będziemy na tyle bezpośredni że po prostu nazwiemy brakiem wychowania przypadki, gdzie dzieci wychowuje ulica, gdyż rodzice są na tyle zapracowani że nie są w stanie w żaden sposób skontrolować swojego dziecka. Rozumiem że dla chcącego nic trudnego, ale może takim rodzicom brakuje chęci?
Wracając do tematu, skoro lanie powoduje takie poważne skutki na psychice młodego człowieka to spójrzmy kilka lat wstecz gdzie takie wychowanie było na porządku dziennym a jednak ludzie nie ustawiają się w kolejkach szukając pomocy u specjalistów.
Oczywiście moja wypowiedz nie oznacza że popieram wychowanie za pomocą pasa, ale wydaje mi się że jeśli są granice i jasne zasady w domu to nawet sporadyczne użycie pasa w wyjątkowych sytuacjach, nie jest wielką zbrodnią i prawo powinno dać rodzicom możliwość wychowywania dzieci tak, jak chcą. Oczywiście w granicach rozsądku. A niestety dzieciom wpajane są od małego informacje że rodzic ich nie może uderzyć i później rosną takie rozwydrzone dzieciaki nie mające szacunku ani do rodziców ani nawet do samych siebie. Już dzieci z podstawówki przeklinają i palą papierosy a jak dorosła osoba zwróci im uwagę to "rzucą taką wiązankę słów" że człowiek nie wie jak zareagować, odwraca się i idzie w swoją stronę. Ciekawe tylko czy rodzice widzą w tym jakiś problem czy uważają że ich dziecko jest szczęśliwe tylko dlatego, że nie jest bite.
A w szkołach oczywiście jest system kar zapewniający bezpieczeństwo, przykładem może być chociażby nałożenie kosza nauczycielowi na głowę...
Wydaje mi się że jeśli dorosły człowiek wytłumaczy dziecku na spokojnie co źle zrobiło i "wspomoże wypowiedz" kilkoma mocnymi pasami to dziecku nic się nie stanie a będzie doskonale wiedziało za co dostało.
Poza tym nawet patrząc od strony wyrządzenia krzywdy drugiemu człowiekowi, co bardziej nas dotknie wyzwisko czy uderzenie? Wydaje mi się że najpierw trzeba by zrobić coś, aby rodzice nauczyli się rozmawiać ze swoimi dziećmi a nie tylko krzyczeć, wyzywać, popychać czy sięgać po pas w nerwach i bić bez opamiętania gdzie podanie.
Jednak mimo wszystkich wątpliwości, wszelkich za i przeciw używaniu siły wobec dzieci, nie jestem pewna czy chciałabym mieć w Polsce drugą Szwecję.
@Anonimowy 1
Nie wiem co odpowiedzieć bo Pana komentarz jest cokolwiek mało merytoryczny. Mam wrażenie, żę traktuje Pan sprawę w sposób szalenie ideologiczny. Zakłada Pan, że dzisiaj dzieci są złe bo postępuje się z nimi "humanitarnie". Idąc tym tropem, może należałoby zrezygnować z wszelkich praw człowieka. W bólu i cierpieniu rodzą się przecież najcenniejsze diamenty. Nie wiem czy Chrystus dostawał w dupę, biblia raczej nic o tym nie wspomina.. Mówi o tym, że został ukrzyżowany. Nie wiem jak Pan ale ja nie chcialbym doświadczyć tej "łaski"...
@ Anonimowy 2
Częściowo się zgadzam. Zresztą napisałem o tym, że pojedyńczy klaps nie zrobi dziecu krzywdy. Ale tez niewiele pomoże. Są różne sposoby na wyrażanie dezaprobaty. Ma Pani rację, że tam gdzie jest miłość nie potrzeba zakazów. Ale nie żyjemy w idealnym świecie. Znęcanie się nad dziećmi nie dotyczy tylko rodzin patologicznych. To szerszy problem. Moim zdaniem ma to związek z bardzo żywotną częścią naszek kultury, która niemal utożsamia "dobre" wychowanie z laniem.
Nie bardzo też rozumiem przerażenie przeciwników zakazu. Za jednego klapsa nikt nikogo nie będzie wsadzał do więzienia... Tak to nigdzie nie działa.
Co do dzieci z przystanku. Mam wrażenie, że one były albo wychowywane przy pomocy pasa albo wcale. Co najbardziej prawdopodobne było to coś pomiędzy. Na codzień obojętność od święta lanie za coś przypadkowego. Nie wiem dlaczego przyjmuje się, że szacunek dla starszych można tylko wbić pasem. Dzieci uczą się obserwując i niestety powielają najczęściej błędy i zachowania rodziców. Jeśli ojciec bije matkę to dla dziecka przemoc staje się normalnym sposobem załatwiania spraw itp.
Bardzo ciekawy wątek poruszyła Pani pisząc o tym, że dawniej stosowano bicie pasem jako noprmalną metodę wychowawczą i dziś ludzie, którzy tego doświadczyli nie leczą się u psychiatrów. Mam jednak poczucie, że wychowywani w ten sposób są dużo mniej otwarci i trudniej sobie radzą w coraz "szybszym" świecie. Wychowywanie w ten sposób "czego nie wolno" jest cokolwiek anachroniczne. Dzieci, uczone tego "co wolno" lepiej odnajdują się w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Mają większe szanse na realizację własnych pragnień...
Nie zgadzam się, żę istnieje coś takiego jak bezstresowe wychowanie. To coś takiego jak UFO, każdy wyobraża je sobie trochę inaczej i wykorzystuje do wsparcia swoich racji. Stres to coś potrzebnego, rodzice muszą uczyć dzieci sobie z nim radzić. Bicie to wcale nie największy stres jaki sobie można wyobrazić... A sam model szwedzki mnie osobiście się podoba:).
Ps. Ten tekst opublikowałem również na salonie24. Miała tam miejsce ciekawa dyskusja, która pozwoliła mi rozwinąć zawarte w nim wątki. Polecam: http://enklawa.salon24.pl/77217.html
Co do tego że nikt nikomu nie chce zabrać dzieci za klapsa i że nigdzie to tak nie działa polecam stronę http://wyborcza.pl/1,91566,5474691,Zabrali_nam_dzieci_za_klapsa.html
Sama jestem osobą dorosłą ale bardzo młodą i nie byłam nigdy bita! Ale symboliczne klapsy się zdarzały i nie zrobiłam się przez to ani zamknięta, ani niepewna i potrafię sobie radzić w życiu, walczyć o swoje i dążyć do celu! Natomiast sięgając nieco głębiej, moja mama i wujek byli wychowywani tradycyjnymi metodami i dobrze sobie w życiu radzą i nadążają za zmieniającym się światem. Nie wiem może to kwestia psychiki. Znam osoby które nigdy nie były bite a są nieśmiałe, niepewne siebie, a nie są to dzieci z rodzin patologicznych. Owszem przyczyn niepewności może być wiele, zbyt niska samoocena, brak wiary ze strony najbliższych, jakieś uwagi od rodziców, bicie. Tylko teraz powstaje pytanie czy zwykłe, uzasadnione lanie (kilka pasów, nie mówię tu o nie wiadomo jakiej ilości, czy o katowaniu dziecka kablem, itp. ale o zwykłym pasie albo tym bardziej o symbolicznym klapsie) to już bicie czy tylko kara?
Moim zdaniem po prostu należy pozwolić rodzicom wychowywać dzieci tak jak chcą, gdyż wpajanie młodemu człowiekowi że rodzic nie może na niego krzyczeć, wyzywać go, popychać, bić, jest w mojej ocenie błędem. Pamiętam swoją reakcję na takie uwagi wychowawczyni w klasach nauczania początkowego, wracałam do domu mówiąc "ty mi nic nie możesz zrobić bo powiem wychowawczyni i pójdziesz do więzienia" głupie ale niestety tak było bo dziecko tak to odbiera. Staje się częściowo bezkarne. Wiadomo że dzieciak jeśli nie czuje się krzywdzony nie będzie szukał pomocy, ale po co to w ogóle mówić?
Owszem nie popieram kłótni z rękoczynami z udziałem dzieci, wyzwisk pod adresem własnych dzieci, itp, ale uważam że szkoła ani nikt z zewnątrz nie powinien w to ingerować. Rodzic ma prawo popełnić błąd, przeprosić, a dziecko nie powinno mieć takiego podejścia "jeśli coś to pójdziesz do więzienia".
Poza tym na razie rozmawiamy o biciu, wychowywaniu za pomocą pasa, a co z przemocą psychiczną? Moim zdaniem to jest o wiele gorszy a niestety bardzo częsty problem! Trudno to udowodnić, dzieci stają się skryte, zamknięte w sobie, strachliwe i nikt nie widzi w tym niczego złego.
Nie wiem, może mam nieco błędne podejście do tego tematu, ale wydaje mi się że rodzice powinni móc wychowywać dzieci wedle uznania, byleby nie robili im krzywdy.
Trzeba też się zastanowić czy jest sens wprowadzenia tego zakazu klapsa, ja jestem przeciwna. Moim zdaniem to przesadna, niepotrzebna ingerencja w sprawy rodzinne a i tak nie zmieni nic w rodzinach w których dochodzi do znęcania się nad dzieckiem.
A ponad to nie wiem co taki zakaz zmieni w społeczeństwie na plus. Rozumiem że to nie średniowiecze, że trzeba iść do przodu, ale może nie musimy pozwalać młodym ludziom rządzić światem tylko najpierw ich wychowywać. Wydaje mi się że jesteśmy na dobrej drodze do tego aby to dzieci znęcały się nad rodzicami i osobami starszymi, a już jest to coraz częstszym zjawiskiem, oczywiście dość skutecznie skrywanym, bo jaki rodzic chciałby się pochwalić że jego własne dziecko go bije i terroryzuje?
Do tego dochodzą przypadki znęcania się nad nauczycielem i bardzo niepokojące przypadki znęcania się nad kolegami/koleżankami (czyli też kobietami - płcią słabszą). Najgorsze jest to że te przypadki nie są od razu gnębione, tłamszone w zarodku, wręcz przeciwnie, spotykają się z publiczną ignorancją! A kogo my w ten sposób chcemy wychować? Bandytów? Damskich bokserów? Bo tego już w żaden sposób nie umiem wytłumaczyć. Kiedyś owszem, dzieci były karane biciem, czasami dostawały za bardzo, ale to już inna kwestia, ale przynajmniej ludzie nie patrzyli z obojętnością na krzywdę innych! A teraz nie dość że rodzice nie dają sobie rady z własnymi dziećmi, nie szukają pomocy, nauczyciele są niezaradni, to jeszcze społeczeństwo toleruje wszelkie oznaki bandyctwa!
No ale tak czy inaczej wracając do tematu wychowania, nic nie zmieni mojego podejścia - to rodzic powinien wychowywać dziecko, nie odwrotnie!
Nice post and this post helped me alot in my college assignement. Thanks you for your information.
Prześlij komentarz