niedziela, 16 listopada 2008

Koalicja PO-PSL od roku „niszczy Polskę”, czyli jest dobrze...

Tak trochę niepostrzeżenie minął rok rządu Donalda Tuska. Jak w przypadku każdej tego typu rocznicy dochodzi do podsumowań. Wszyscy prześcigają się w ocenianiu rządu PO-PSL. Niestety najczęściej jest to zwykłe bicie piany. Przedmiotem oceny są wrażenia co do tego co rząd robi, bądź częściej czego nie robi... Jest super, mamy wydarzenie medialne. Nudne niestety, ale przecież najważniejsze by coś się działo. Dopadło mnie znużenie i nie bardzo podoba mi się, że pisząc o dokonaniach rządu Tuska w ostatnim roku staję się częścią konwencjonalnego przy takich okazjach szumu. Mam tylko nadzieję, że sam wpis nie będzie konwencjonalny...
Ocena działań rządu PO-PSL jest trudna z wielu powodów. W sposób bardzo trafny mówił o tym dziś Wojciech Waglewski. W krótkiej wypowiedzi poruszył dwie szalenie istotne sprawy. Stwierdził, że nie będzie oceniał działań rządu jako takich. Może co najwyżej powiedzieć co rząd zrobił co jemu się osobiście spodobało. Wymienił między innymi wycofanie wojsk z Iraku, budowę armii zawodowej, racjonalizację wydatków publicznych, działania zmierzające do wprowadzenia euro a nawet budowę dróg i autostrad. Jego zdaniem chociaż ich na razie nie ma to przynajmniej podróżując po Polsce widzi ją rozkopaną co dobrze wróży na przyszłość. Dziś stojąc na Placu Bankowym, czekając ponad 20 minut na autobus i „przeklinając” niemal bez przerwy Hannę Gronkiewicz-Waltz stwierdziłem, że trudno się z podejściem Pana Waglewskiego nie zgodzić. O naszym stosunku do rządu decyduje tak wiele spraw, często wcale nie najważniejszych, że te wszystkie sondaże i badania społeczne należy oddać bez czytania na przemiał.
Idąc dalej śladem Wojciecha Waglewskiego (to ta druga sprawa) należy stwierdzić, że większość z nas nie ma na tyle wystarczającej wiedzy by dokonać rzetelnego podsumowania. Można ograniczyć się jak to czyni opozycja i publicyści do ilości uchwalonych ustaw ale przecież to tak naprawdę niewiele wnosi. Równie ważne jest współdziałanie rządu z samorządami czy wdrażanie poprzez administrację reform wprowadzanych przez rząd. Podobnie jak absorpcja funduszy unijnych, reagowanie na sytuacje nadzwyczajne czy mrówcza praca urzędników w MSZ, która zapewnia nam większy udział przy podejmowaniu strategicznych decyzji w UE. Czy rząd jest zły bo nie wprowadził jednomandatowych okręgów wyborczych czy dobry bo sprawnie realizowane są takie programy jak „Mleko z klasą” czy wyśmiewany przez wielu ORLIK 2012?
Mam wrażenie, że próbując ogarnąć całość popada się przy ocenie rządu w pewną schematyczność. Z perspektywy mojej nic nie znaczącej osoby zmiany jakie się dokonały w ostatnim roku są zauważalne. Mogą irytować mnie niektóre idiotyczne pomysły tego rządu (np. kastracja), niektórych jego ministrów (np. rejestracja ciąż) czy zbytnie uleganie niektórym lobby (np. „kościół łagiewnicki”) ale nie muszę się już wstydzić za rządzących (co najwyżej jednego, któremu się tylko wydaje, że może rządzić). Oczywiście dostrzegam szereg spraw wymagających większej aktywności rządu PO-PSL. Wiele rzeczy wymaga poprawy, szczególnie pełzająca reforma służby zdrowia. Jednak ja w przeciwieństwie do większości nie mam złudzeń. Nie udało się już wielokrotnie i tym razem będzie zapewne tak samo. Jak się uda (bez podniesienia składek niemożliwe) to będę zachwycony.
Moja w sumie pozytywna raczej ocena prac rządu wynika z braku oczekiwań. Nie zgadzam się z Janem Rokitą, że to szalenie ważny moment a rząd Tuska zawodzi zaufanie Polaków jakim go obdarzyli w wyborach. Jest on wyjątkowy o tyle, że jest aktualnie u władzy. Nic więcej. Oczekiwania Rokity na nową rewolucję we mnie budzą przerażenie. Wręcz się cieszę, że zmiany mają powolny charakter a PSL blokuje szereg groźnych inicjatyw PO. Zaniechanie JOW czy podatku liniowego (co nie znaczy, że nie jestem za uproszczeniem podatków) to dla mnie powód dla dobrej oceny rządu. Na razie nie dzieje się zasadniczo nic złego i trochę dobrego. Mam poczucie, że rządzą nami ludzie w miarę kompetentni, z którymi przychodzi mi się często nie zgadzać. Po dwóch latach rządów wspaniałej koalicji to naprawdę dużo.
Rząd jest oceniany średnio bo niestety większość Polaków oczekuje (jak po każdych wyborach) diametralnej poprawy swojej sytuacji. Nie chcemy premiera ale raczej następnego Mojżesza, który wprowadzi nas do ziemi obiecanej. Tusk i jego partia jest w dużej mierze sama sobie winna. Zaskakuje mnie jak bardzo słaba jest polityka informacyjna rządu. Nawet realne osiągnięcia są usuwane w cień, bo nie pasują do bieżącej strategii. PO woli mówić o tym czego się nie udało zrobić, z winy tego złego (tych złych) niż rzetelnie informować. Niestety nadal definiuje politykę w kategoriach walki z PiS co przynosi szkodę samej partii. Tylko utrzymywane na wysokim poziomie emocje trzymają tych nielicznych sprawiedliwych w szeregach partii braci Kaczyńskich. Poziom kompromitacji tej partii jest już tak duży, że dorównuje mu tylko intelektualna miałkość i tylko ktoś w stanie uniesienia można ją jeszcze popierać. Programowo i mentalnie PiS już nie ma, to co pozostało przypomina ROP...
Brak rzetelnej opozycji nie pomaga PO. Świadomość, że główny konkurent jest tak nie jest w stanie być opozycją rozleniwia. Mam wrażenie, że rząd Tuska mógł zrobić znacznie więcej, gdyby został odpowiednio do tego zmotywowany przez opozycję. A tej jak napisałem nie ma. Nie tylko PiS ale i SLD przypomina karykaturę partii politycznej. Dzisiejsza wypowiedź kolegi Napieralskiego, lidera bądź co bądź partii lewicowej o „zgniliźnie” (zapewne moralnej) PO bo dwóch jej działaczy popala marihuanę doskonale to obrazuje. Polacy więc pewnie nadal będą narzekać na rząd, trochę mniej na Tuska i w sondażach opowiadać się za PO. A ja będę czekał na prawdziwą alternatywę i z dystansem obserwował rząd PO-PSL, z którym coraz mniej zdaję się mieć wspólnego. Tymczasem stawiam czwórkę, trochę na wyrost i w poczet przyszłych osiągnięć. Cóż robić, a jak się obrażą i wyjdą z klasy...

Brak komentarzy: