W odległych czasach, kiedy słowa i gesty znaczyły jeszcze coś więcej niż teraz, za pokazanie faka można było mieć połamanego palca i parę żeber na dokładkę Te dość atawistyczne i prymitywne zachowania zostały już na szczęście wyeliminowane w naszym dynamicznie i nieustannie rozwijającym się społeczeństwie. Są jeszcze jednak takie miejsca, gdzie cywilizacja nie sięga. Między innymi na warszawskiej Woli, gdzie jest mi dane mieszkać. Są tu jeszcze takie nieliczne enklawy, gdzie za wyciągnięty środkowy palec ląduje się na miesięcznym „urlopie” poprzedzonym wizytą w jednym z świetnie wyposażonych stołecznych szpitali. Na szczęście budowane tu zamknięte osiedla i biurowce ze szkła i stali tworzą nieubłaganie nowy ład, w którym nikt o faka się nie obraża a jego pokazywanie należy wręcz do dobrego tonu. Cywilizacja nadchodzi tak samo nieubłaganie jak komunizm u Marksa. Nie ma przebacz...
Powinienem być więc chyba zadowolony bo ostatnio wszędzie widzę faka, co nieomylnie świadczy o tym, że już na dobre dołączyłem do cywilizowanej części świata. Naprawdę jest mi miło, bo zawsze towarzyszy mu uśmiech. Kiedy robi to ktoś z rodziny i dorzuca dowcip z sitcomu to się chce takiego kogoś uściskać. Do wielkiego środkowego palca wyrastającego gdzieś na Gocławiu aż się chce człowiek pomodlić. W czasach, kiedy od treści ważniejsza staje się forma fak jawi się jako coś cudownie lekkiego i błyskotliwego. Człowiek, który używa środkowego palca musi być zajefajny, bo łączy w sobie luz z asertywnością. Nie boi się dokonywać wyboru, szczególnie w kwestii komu pokazać faka a komu nie.
Nie inaczej jest w blogowym światku. Wszyscy wszystkim pokazują faki i dzięki temu wiadomo co jest zajefajne a co nie. Strasznie to ułatwia życie, bo można aż się pogubić od tych wszystkich blogów i blogerów. A tak gdy zajrzysz na bloga i zobaczysz las faków to wiesz, że nie ma po co tu zaglądać. Niestety ostatni zajrzałem do siebie i dokładnie to zobaczyłem. Właściwie to się nawet ucieszyłem, bo dzięki tym wszystkim przyjacielskim fakom wiem, że podążam w złą stronę i poruszam na blogu nieodpowiednie tematy. Mam czas na autorefleksję i zastanowienie się nad tym co muszę zrobić by być zajefajnym. Spełnianie oczekiwań wszystkich wbrew pozorom to trudne zadanie, ale czego nie zrobi człowiek by zamiast nawet najbardziej przyjaznego faka zobaczyć wyciągniętego w górę kciuka...
W swoich poszukiwaniach szukałem natchnienia w analizie danych jakie dostarcza najnowszy sondaż CBOS. Zaskoczył mnie on niepomiernie, okazało się bowiem, że Polacy oceniają źle niemal wszystko i wszystkich. Zacząłem żałować, że nie brałem w nim udziału osobiście. Na wszelki wypadek wyciągam jednak rękę i pokazuję faka prezydentowi (wraz z 68% rodaków), Sejmowi (72%), IPN (44%) a nawet NBP (29%). Idę nawet dalej, macham środkowym palcem do premiera, szefa OSP, księdza proboszcza, feministek, anarchistek i harcerek. Również europosłom, żałując trochę, że nie należę do grupy wyborców, którzy nie znają z imienia i nazwiska ich ani jednego przedstawiciela. I wreszcie czuję się wspaniale, bo rozumiem, że bezkarne prawo do pokazywania faka to esencja wolności. Mam wszystko gdzieś bo to moje środkowe palce są najważniejsze. Dlatego nie wiem, czy powstaną na blogu jeszcze jakieś wpisy. Zamiast poddawać się osądowi innych sam wolę sądzić. Ze znudzona miną pokazywać faki na prawo i lewo. I niech mi ktoś powie, że nie jestem zajefajny...
Powinienem być więc chyba zadowolony bo ostatnio wszędzie widzę faka, co nieomylnie świadczy o tym, że już na dobre dołączyłem do cywilizowanej części świata. Naprawdę jest mi miło, bo zawsze towarzyszy mu uśmiech. Kiedy robi to ktoś z rodziny i dorzuca dowcip z sitcomu to się chce takiego kogoś uściskać. Do wielkiego środkowego palca wyrastającego gdzieś na Gocławiu aż się chce człowiek pomodlić. W czasach, kiedy od treści ważniejsza staje się forma fak jawi się jako coś cudownie lekkiego i błyskotliwego. Człowiek, który używa środkowego palca musi być zajefajny, bo łączy w sobie luz z asertywnością. Nie boi się dokonywać wyboru, szczególnie w kwestii komu pokazać faka a komu nie.
Nie inaczej jest w blogowym światku. Wszyscy wszystkim pokazują faki i dzięki temu wiadomo co jest zajefajne a co nie. Strasznie to ułatwia życie, bo można aż się pogubić od tych wszystkich blogów i blogerów. A tak gdy zajrzysz na bloga i zobaczysz las faków to wiesz, że nie ma po co tu zaglądać. Niestety ostatni zajrzałem do siebie i dokładnie to zobaczyłem. Właściwie to się nawet ucieszyłem, bo dzięki tym wszystkim przyjacielskim fakom wiem, że podążam w złą stronę i poruszam na blogu nieodpowiednie tematy. Mam czas na autorefleksję i zastanowienie się nad tym co muszę zrobić by być zajefajnym. Spełnianie oczekiwań wszystkich wbrew pozorom to trudne zadanie, ale czego nie zrobi człowiek by zamiast nawet najbardziej przyjaznego faka zobaczyć wyciągniętego w górę kciuka...
W swoich poszukiwaniach szukałem natchnienia w analizie danych jakie dostarcza najnowszy sondaż CBOS. Zaskoczył mnie on niepomiernie, okazało się bowiem, że Polacy oceniają źle niemal wszystko i wszystkich. Zacząłem żałować, że nie brałem w nim udziału osobiście. Na wszelki wypadek wyciągam jednak rękę i pokazuję faka prezydentowi (wraz z 68% rodaków), Sejmowi (72%), IPN (44%) a nawet NBP (29%). Idę nawet dalej, macham środkowym palcem do premiera, szefa OSP, księdza proboszcza, feministek, anarchistek i harcerek. Również europosłom, żałując trochę, że nie należę do grupy wyborców, którzy nie znają z imienia i nazwiska ich ani jednego przedstawiciela. I wreszcie czuję się wspaniale, bo rozumiem, że bezkarne prawo do pokazywania faka to esencja wolności. Mam wszystko gdzieś bo to moje środkowe palce są najważniejsze. Dlatego nie wiem, czy powstaną na blogu jeszcze jakieś wpisy. Zamiast poddawać się osądowi innych sam wolę sądzić. Ze znudzona miną pokazywać faki na prawo i lewo. I niech mi ktoś powie, że nie jestem zajefajny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz