niedziela, 16 września 2007

Bomba jednak wybuchła w Gnieźnie...

Na czas kampanii wyborczej postanowiłem trochę odpocząć na blogu od polskiej polityki. Jaki jest sens ekscytować się zdarzeniami, które bardzo szybko zatrą się w naszej pamięci. I co z tego, że ktoś coś powiedział wrednego a ktoś inny to ma o kimś innym złe zdanie. Albo w jaki sposób użycie takich a nie innych kolorów na bilbordach wpłynie na sukces wyborczy. Wielość zdarzeń, które w żaden sposób nie tłumaczą naszej politycznej rzeczywistości jest ostatnio nieproporcjonalnie duża. Niemniej jednak dokonują się również rzeczy ważne, które nie zawsze są odnotowane w powszechnej świadomości.
Dlatego chciałbym napisać parę słów o Platformie Obywatelskiej i o jej konwencji wyborczej w Gnieźnie. Zaskoczyły mnie w niej dwie rzeczy. Po pierwsze chyba nigdy dotąd PO nie określiła się w sposób tak jednoznaczny. Zarzut nijakości przecież pojawiał się w odniesieniu do tej partii najczęściej. Teraz określiła się jako partia centroprawicowa, która walczy bezpośrednio z PiS o wyborców. W pewien sposób odeszła od partii typu “catch all” i jednoznacznie wskazała miejsce jakie chce zajmować na scenie politycznej. Było to o tyle wiarygodne, że poszły za tym słowa ludzi wiarygodnych tradycyjnie kojarzonych z prawicą. Najdobitniej wyraził to Radosław Sikorski mówiąc, że on nie zmienił poglądów, ale teraz to PO może skuteczniej zapewnić ich realizację. To czytelny sygnał dla wyborców tradycyjnie prawicowych, że można głosować na PO i nie czuć się z tym źle. Jest to o tyle łatwiejsze, że bardzo wzmocniona została “informacja” o solidarnościowych korzeniach Platformy. Dotąd to PiS był postrzegany przez ogół jako spadkobierca tradycji solidarnościowych. Reszta przecież, w tym PO była “w miejscu gdzie kiedyś stało ZOMO”.
Po drugie, po raz chyba pierwszy politycy tej partii starają się przejąć inicjatywę i toczyć debatę publiczną na swoich zasadach. Bez przełamania bardzo żywotnego w głowach wyborców schematu dzielącego Polskę na solidarną i liberalną, biedną i bogatą, solidarnościową i postkomunistyczną nie ma co myśleć o zdecydowanej wygranej z PiS. Przemówienie Donalda Tuska, który się zdaje kreślić podział wzdłuż linii cywilizacyjnej może stać się początkiem skutecznego przełamywania monopolu PiS w narzucaniu treści debaty publicznej. Tym bardziej, że nawet znaczna część elektoratu PiS woli identyfikować wartościami zachodnioeuropejskimi niż wartościami wschodnich satrapii. Tusk zadał bardzo celny cios, nie wiem tylko czy zdoła narzucić swój punkt widzenia wyborcom. Czy ci nie uznają, że bardziej ich pociąga wizja Polski niesprawiedliwej społecznie, oligarchicznej i pełnej agentów. Niemniej po raz pierwszy chyba PO ma wreszcie strategię z prawdziwego zdarzenia. Inną rzeczą jest czy zdoła ją skutecznie zrealizować... 

Brak komentarzy: