We wczorajszym Dzienniku Jan Wróbel zastanawia się, kiedy PiS przekształci się w partię lewicową. Analizuje poszczególne jej działania, które jego zdaniem nieuchronnie partię braci Kaczyńskich do tego zbliżają. Podobne głosy słychać ze strony działaczy i zwolenników PO. Ja “od zawsze” stałem się przekonywać, że PiS jest partią prawicową, archaiczną i paternalistyczną, która przypomina trochę brytyjskich torysów po II wojnie światowej. Dla współczesnego prawicowca wydaje się niemożliwy fakt dokonywania nacjonalizacji i uchwalania praw socjalnych przez torysów. Teraz muszę jednak trochę skorygować swój punkt widzenia. Redaktor Wróbel ma jednak trochę racji, szereg posunięć tego rządu nie wynika z konserwatywnego poczucia przyzwoitości, to jednak coś innego. PiS to jednak nie torysi z 1945 roku ani też nowa potencjalna partia lewicowa.
By zrozumieć fenomen PiS trzeba przyjrzeć się jakie poglądy w tej formacji dominują. Okaże się, że nie da się umiejscowić tej partii na klasycznej osi prawica – lewica. Bo cóż łączy Zytę Gilowska z Ryszardem Benderem (oprócz Lublina:)), Joannę Kluzik-Rostkowską z Anną Sobecką, Pawła Zalewskiego z Anną Fotygą, Jacka Kurskiego z Kazimierzem Michałem Ujazdowskim itd. Z pewnością nie wspólnota poglądów i wartości. W stabilnych demokracjach ci ludzie nie mogliby się znaleźć w jednej partii. W PiS jest to możliwe bo PiS jako taki nie jest partią ani prawicową ani lewicową. Jest partią protestu, wobec III RP, jej prawdziwych i wyimaginowanych grzechów. Na krytyce PiS zbił swój kapitał polityczny i tylko dzięki niemu ma tak wysokie notowania. Jak na klasyczną partię protestu przystało łączy ludzi o bardzo różnych poglądach. Nie ma to i tak większego znaczenia bo to lider i tak decyduje o wszystkim. To on ich jednoczy, w zamian za posłuszeństwo mogą bowiem liczyć na władzę. Siedzą więc chicho, gdy partia robi rzeczy sprzeczne z ich poglądami, gdy zatraca się w populizmie (w przypadku partii protestu to normalne) a nawet łamie prawo. Tylko najmniej odporni odchodzą, co nie jest aż takim wielkim problemem. Dopóki istnieje, to coś co stało się przyczyna ich sukcesu mogą czuć się bezpiecznie. PiS nie traci bo nadal potrafi narzucać większości mit III RP odpowiedzialnej za całe zło.
Odwołanie się do kasty “wykluczonych” nie powoduje, jak chce tego Jan Wróbel od razu przesuwaniem się partii na lewą stronę sceny politycznej. PiS dzięki swojej retoryce odwołuje się do grup o sprzecznych interesach i znajduje u nich poparcie. Dla jednych jest prawicową partią narodową, dla innych jest wrażliwy na potrzeby biednych, dba o interesy rolników, małych przedsiębiorców, obniża podatki, zwiększa pomoc społeczną itd. Wielość ludzi o różnych poglądach w PiS dodaje jej wiarygodności. Nikogo nie dziwi, że wspiera ją z jednej strony Ryszard Bugaj a z drugiej o. Tadeusz Rydzyk. Każdy widzi w PiS coś trochę innego, ignorując w imię walki o IV RP to co dla niego niewygodne. W tym jest trochę podobny do pierwszej Solidarności tyle, że cel walki jest z gruntu fałszywy...
Taką nieokreśloność przekłada się również na program. PiS jest szalenie wyrazisty ale niestety najczęściej w kwestiach drugorzędnych. Co więcej wyrazistość ma związek z wyrażanym niezadowoleniem. Gdy pytamy o gospodarkę słyszymy o korupcji i oligarchach. Rozwiązanie tych spraw jest wystarczającym warunkiem do tego by funkcjonowała ona wspaniale. Pytamy o politykę zagraniczną słyszymy, że wystarczy wstać z kolan. Oczywiście i tu nie widać programu pozytywnego. I tak jest właściwie w każdej dziedzinie. Chyba tylko PiS udało się przekuć własne porażki w sukces. Rewolucyjna retoryka uchroniła przed klęską w sytuacjach zdaje się beznadziejnych. Decyzje podejmowane są na bieżąco, często przez ludzi przestraszonych czy to antykorupcyjnej nagonki czy to własną niekompetencją. PiS jest partią, która tak naprawdę sprzedaje nam “prawdę” o tym co jest nie tak. Doskonale wsłuchuje się z lęki i kompleksy Polaków, szczególnie tych najbiedniejszych i najgorzej wykształconych. Tyle tylko, że to nie świadczy o jego lewicowości. Kilka chaotycznych ruchów, które mają na krótko odpocząć od problemu nie świadczy o ideowej ewolucji tej formacji.
Celem PiS jest zdobycie władzy. Dla takich ludzi jak bracia Kaczyńscy, którzy już zdawali się być na śmietniku historii jest ona czymś w rodzaju afrodyzjaku. Upajają się nią, wreszcie mogą pokazać tym wszystkim, którzy nie uwierzyli wcześniej w ich wielkość kto tu rządzi. Nie tylko braci Kaczyńskich dopadła choroba megalomani. Cały PiS, który tak niespodziewanie dorwał się do władzy nabrał przekonania o swojej niezwykłości. Dla innych młodszych władza to spełnienie ich młodzieńczych fantazji. Nic dziwnego, że zachowują się jak chłopcy. Bawią się mieszając z błotem nawet rzeczy dotąd święte. Mnie osobiście najbardziej przygnębia olbrzymia grupa cynicznych i bezideowych “gówniarzy”, którzy dla władzy, kariery i swojego wodza zrobią wszystko. Czy owa bezideowość może być oznaką lewicowości?
Brak klarownego programu, który kształtowałby się przez dziesięciolecia zmusza do określenia miejsca PiS na scenie politycznej ze względu na wykrzykiwane hasła. W rewolucji, która jest celem tej partii nie ma miejsca na jednoznaczne określenie swojej tożsamości. Bezideowość partii doskonale obrazuje obecność w rządzie takich ludzi jak Zyta Gilowska czy Zbigniew Religa. Są oni najemnikami, którzy mają wypełnić kompetencyjna pustkę. Kreowani jako autorytety w pewnej dziedzinie nie mają szans na realizację swoich autorskich pomysłów. W PiS bowiem nie wiadomo dokładnie co należy robić. Określone jest tylko to czego robić nie wolno... Płytkość i miałkość skrywać się może tylko za coraz bardziej radykalną populistyczną retoryką. Nastawienie się na zdobywanie władzy też ma swoje gorsze strony, po pewnym czasie okazuje się, że nie ma czego już odzyskiwać.
Niestety, koszty rządzenia przez taką partii jak PiS są bardzo wysokie. Wystarczy przyjrzeć się bliżej rządom słowackiego Ruchu na Rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) by wyrobić sobie o tym pojęcie. Takie partie jak PiS nie stają się lewicowe bądź prawicowe, bo zasadniczo nie akceptują pluralizmu. Chcą łączyć różne opcje, najczęściej odwołują się dlatego do pojęcia narodu. W ten sposób przełamują klasowe, religijne czy inne podziały. Są tylko nasi “dobrzy” i inni “źli”, którzy knują przeciwko nam “prawdziwym”, “normalnym” Polakom. Jan Wróbel słusznie zauważa, że PiS unika słowa lewica, nie nadaje mu pejoratywnego wydźwięku. Nie czyni tego jednak dlatego, że zmierza ku lewicowości ale dlatego, że ten podział nie ma dla tej partii zasadniczego znaczenia. Nie powinien budzić zdziwienia fakt, że PiS nie odnajduje się w ramach Parlamentu Europejskiego. Nie jest w stanie dogadać się z partiami prawicowymi i lewicowymi. W PE to PO jest w Europejskiej Partii Ludowej skupiającej większość europejskich partii prawicowych. Z PiS nie chcą współpracować nawet znani z antyeuropejskości brytyjscy torysi. W skład Europejskiej Unii Narodów wchodzą tak demokratyczne partie jak neofaszystowski włoski Sojusz Ludowy, populiści z krajów bałtyckich czy populistyczna Duńska Partia Ludowa. A tak, i Samoobrona RP... W tym kontekście należy mieć nadzieję, że PiS zaniknie i zrobi miejsce dla nowoczesnej lewicy i nowoczesnej prawicy. W innym przypadku narażamy się na to, że Polska zostanie w UE skansenem. Nie wiem jak zwolennicy PiS ale dla mnie to przygnębiająca perspektywa...
By zrozumieć fenomen PiS trzeba przyjrzeć się jakie poglądy w tej formacji dominują. Okaże się, że nie da się umiejscowić tej partii na klasycznej osi prawica – lewica. Bo cóż łączy Zytę Gilowska z Ryszardem Benderem (oprócz Lublina:)), Joannę Kluzik-Rostkowską z Anną Sobecką, Pawła Zalewskiego z Anną Fotygą, Jacka Kurskiego z Kazimierzem Michałem Ujazdowskim itd. Z pewnością nie wspólnota poglądów i wartości. W stabilnych demokracjach ci ludzie nie mogliby się znaleźć w jednej partii. W PiS jest to możliwe bo PiS jako taki nie jest partią ani prawicową ani lewicową. Jest partią protestu, wobec III RP, jej prawdziwych i wyimaginowanych grzechów. Na krytyce PiS zbił swój kapitał polityczny i tylko dzięki niemu ma tak wysokie notowania. Jak na klasyczną partię protestu przystało łączy ludzi o bardzo różnych poglądach. Nie ma to i tak większego znaczenia bo to lider i tak decyduje o wszystkim. To on ich jednoczy, w zamian za posłuszeństwo mogą bowiem liczyć na władzę. Siedzą więc chicho, gdy partia robi rzeczy sprzeczne z ich poglądami, gdy zatraca się w populizmie (w przypadku partii protestu to normalne) a nawet łamie prawo. Tylko najmniej odporni odchodzą, co nie jest aż takim wielkim problemem. Dopóki istnieje, to coś co stało się przyczyna ich sukcesu mogą czuć się bezpiecznie. PiS nie traci bo nadal potrafi narzucać większości mit III RP odpowiedzialnej za całe zło.
Odwołanie się do kasty “wykluczonych” nie powoduje, jak chce tego Jan Wróbel od razu przesuwaniem się partii na lewą stronę sceny politycznej. PiS dzięki swojej retoryce odwołuje się do grup o sprzecznych interesach i znajduje u nich poparcie. Dla jednych jest prawicową partią narodową, dla innych jest wrażliwy na potrzeby biednych, dba o interesy rolników, małych przedsiębiorców, obniża podatki, zwiększa pomoc społeczną itd. Wielość ludzi o różnych poglądach w PiS dodaje jej wiarygodności. Nikogo nie dziwi, że wspiera ją z jednej strony Ryszard Bugaj a z drugiej o. Tadeusz Rydzyk. Każdy widzi w PiS coś trochę innego, ignorując w imię walki o IV RP to co dla niego niewygodne. W tym jest trochę podobny do pierwszej Solidarności tyle, że cel walki jest z gruntu fałszywy...
Taką nieokreśloność przekłada się również na program. PiS jest szalenie wyrazisty ale niestety najczęściej w kwestiach drugorzędnych. Co więcej wyrazistość ma związek z wyrażanym niezadowoleniem. Gdy pytamy o gospodarkę słyszymy o korupcji i oligarchach. Rozwiązanie tych spraw jest wystarczającym warunkiem do tego by funkcjonowała ona wspaniale. Pytamy o politykę zagraniczną słyszymy, że wystarczy wstać z kolan. Oczywiście i tu nie widać programu pozytywnego. I tak jest właściwie w każdej dziedzinie. Chyba tylko PiS udało się przekuć własne porażki w sukces. Rewolucyjna retoryka uchroniła przed klęską w sytuacjach zdaje się beznadziejnych. Decyzje podejmowane są na bieżąco, często przez ludzi przestraszonych czy to antykorupcyjnej nagonki czy to własną niekompetencją. PiS jest partią, która tak naprawdę sprzedaje nam “prawdę” o tym co jest nie tak. Doskonale wsłuchuje się z lęki i kompleksy Polaków, szczególnie tych najbiedniejszych i najgorzej wykształconych. Tyle tylko, że to nie świadczy o jego lewicowości. Kilka chaotycznych ruchów, które mają na krótko odpocząć od problemu nie świadczy o ideowej ewolucji tej formacji.
Celem PiS jest zdobycie władzy. Dla takich ludzi jak bracia Kaczyńscy, którzy już zdawali się być na śmietniku historii jest ona czymś w rodzaju afrodyzjaku. Upajają się nią, wreszcie mogą pokazać tym wszystkim, którzy nie uwierzyli wcześniej w ich wielkość kto tu rządzi. Nie tylko braci Kaczyńskich dopadła choroba megalomani. Cały PiS, który tak niespodziewanie dorwał się do władzy nabrał przekonania o swojej niezwykłości. Dla innych młodszych władza to spełnienie ich młodzieńczych fantazji. Nic dziwnego, że zachowują się jak chłopcy. Bawią się mieszając z błotem nawet rzeczy dotąd święte. Mnie osobiście najbardziej przygnębia olbrzymia grupa cynicznych i bezideowych “gówniarzy”, którzy dla władzy, kariery i swojego wodza zrobią wszystko. Czy owa bezideowość może być oznaką lewicowości?
Brak klarownego programu, który kształtowałby się przez dziesięciolecia zmusza do określenia miejsca PiS na scenie politycznej ze względu na wykrzykiwane hasła. W rewolucji, która jest celem tej partii nie ma miejsca na jednoznaczne określenie swojej tożsamości. Bezideowość partii doskonale obrazuje obecność w rządzie takich ludzi jak Zyta Gilowska czy Zbigniew Religa. Są oni najemnikami, którzy mają wypełnić kompetencyjna pustkę. Kreowani jako autorytety w pewnej dziedzinie nie mają szans na realizację swoich autorskich pomysłów. W PiS bowiem nie wiadomo dokładnie co należy robić. Określone jest tylko to czego robić nie wolno... Płytkość i miałkość skrywać się może tylko za coraz bardziej radykalną populistyczną retoryką. Nastawienie się na zdobywanie władzy też ma swoje gorsze strony, po pewnym czasie okazuje się, że nie ma czego już odzyskiwać.
Niestety, koszty rządzenia przez taką partii jak PiS są bardzo wysokie. Wystarczy przyjrzeć się bliżej rządom słowackiego Ruchu na Rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) by wyrobić sobie o tym pojęcie. Takie partie jak PiS nie stają się lewicowe bądź prawicowe, bo zasadniczo nie akceptują pluralizmu. Chcą łączyć różne opcje, najczęściej odwołują się dlatego do pojęcia narodu. W ten sposób przełamują klasowe, religijne czy inne podziały. Są tylko nasi “dobrzy” i inni “źli”, którzy knują przeciwko nam “prawdziwym”, “normalnym” Polakom. Jan Wróbel słusznie zauważa, że PiS unika słowa lewica, nie nadaje mu pejoratywnego wydźwięku. Nie czyni tego jednak dlatego, że zmierza ku lewicowości ale dlatego, że ten podział nie ma dla tej partii zasadniczego znaczenia. Nie powinien budzić zdziwienia fakt, że PiS nie odnajduje się w ramach Parlamentu Europejskiego. Nie jest w stanie dogadać się z partiami prawicowymi i lewicowymi. W PE to PO jest w Europejskiej Partii Ludowej skupiającej większość europejskich partii prawicowych. Z PiS nie chcą współpracować nawet znani z antyeuropejskości brytyjscy torysi. W skład Europejskiej Unii Narodów wchodzą tak demokratyczne partie jak neofaszystowski włoski Sojusz Ludowy, populiści z krajów bałtyckich czy populistyczna Duńska Partia Ludowa. A tak, i Samoobrona RP... W tym kontekście należy mieć nadzieję, że PiS zaniknie i zrobi miejsce dla nowoczesnej lewicy i nowoczesnej prawicy. W innym przypadku narażamy się na to, że Polska zostanie w UE skansenem. Nie wiem jak zwolennicy PiS ale dla mnie to przygnębiająca perspektywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz