wtorek, 17 lipca 2007

Arogancja czyli o tym czy za czytanie Kubusia Puchatka można wylecieć z autobusu...

Wreszcie o tym , że mamy lato nie przypomina tylko kalendarz ale również pogoda za oknem. Miło jest wreszcie poczuć ten żar lejący się z nieba na tyle mocno by ignorować narzekania malkontentów. Pewne niedogodności jakie takie pogoda niesie rekompensuje z nawiązką widok kobiet odsłaniających znacznie więcej niż zazwyczaj. Czasem już sam nie wiem czy powodem zawrotów głowy jest upał czy sąsiadka w autobusie...
Jak się okazuje nie wszyscy reagują tak samo (nie będę pisał o LPR, LiS i „moherowym elektoracie” bo jestem na to w zbyt dobrym nastroju). W odległym germańskim kraju jak donosi GW ubrana stosownie do aury młoda dziewczyna może być wyproszona z autobusu tylko dlatego, że kierowca nie potrafi zapanować nad swoimi genitaliami. Wiadomość ta jest przedstawiona jako coś zabawnego i trochę mnie to dziwi. Ale to pewnie ze mną coś jest nie tak bo zamiast komizmu sytuacji dostrzegam arogancję wynikającą z władzy jaką daje stanowisko, złamanie umowy na przewóz i narażenie na straty finansowe. Otóż młoda dziewczyna została wyproszona z autobusu tylko dlatego, że kierowca nie mógł się przez nią skupić na jeździe. Jak sama wspomina najpierw poprosił ją o zmianę miejsca co też uczyniła ale to nie wystarczyło. Ostatecznie wywalił ją na zbity pysk. Nie ma, że ładna... Minister Ziobro byłby dumny – nie ma równych i równiejszych. Jak argumentuje rzecznik firmy, w której pracuje kierowca postąpił on słusznie bo nie chciał narażać na niebezpieczeństwo pasażerów... Od razu ciśnie się pytanie czy zamiast nagrody za karygodne zachowanie nie należałoby wysłać kierowcy na badania psychiatryczne bo jego postępowanie zdaje się wskazywać na poważne zaburzenia emocjonalne. A i z firmą chyba coś jest nie tak bo zatrudnia chorych ludzi...
Niestety zjawisko traktowani innych jak śmieci jest również w kraju nad Wisłą dość powszechne. Chęć zamanifestowania swojej władzy jest wprost proporcjonalna do niezadowolenia z własnej sytuacji. Niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy wykorzystuje się ją by zamanifestować własną ważność. Nie tak dawno moja siostra została dosłownie wyciągnięta z autobusu przez paru kontrolerów bo niedostatecznie szybko okazała bilet. Dwóch wywlokło ją za ręce, trzeci wyniósł liczne bagaże (jechała na dworzec). Doprowadziło ją to niemal do łez wściekłości chociaż na szczęście nie spóźniła się na pociąg. Oczywiście musiała skasować drugi bilet i nie usłyszała nawet słowa przepraszam... Za to parę obscenicznych uwag. Chciałoby się powiedzieć „zarobki - gówniane, możliwość ośmieszania innych – bezcenne”. Ktoś powie chamstwo i tyle. Nie do końca tak.
Mam wrażenie, że postępowanie posła Łyżwińskiego, warszawskich kanarów a nawet niemieckiego kierowcy autobusu maja swoje wspólne źródło. Jest nim arogancja, przekonanie, że inny człowiek jest kimś gorszym. Niestety bagatelizujemy to i nawet rozgrzeszamy. Gdyby owa dziewczyna była czarna byłby to rasizm, gdyby miała czador fanatyzm religijny a tak od biedy można mówić tylko o seksizmie. Tyle tylko, że w naszym kraju gdzie kwitnie kult macho to nic złego... Trochę jestem zaskoczony, że w RFN takie zachowania są również tolerowane... Zastanawiam się kto następnym razem nie spodoba się owemu kierowcy. Kibic wrogiego klubu, urzędnik skarbowy (zdradzi go teczka) czy ktoś łysy (wiadomo, że łysi chcą rządzić światem). Pewnie wtedy też będą jakieś ważne powody i fakt, że przedsiębiorstwo miejskie ma służyć ludziom bez względu na rasę, wyznawana religię, płeć, sympatie polityczne, urodę, kolor koszulki, długość włosów, zawód, hobby, zamiłowania czytelnicze czy ich brak będzie mało ważny. A miało być lekko i wakacyjnie...

Brak komentarzy: