Zapewne większość z nas zadaje sobie pytanie, która partia po wyborach będzie tworzyła rząd. Moim zdaniem największe szanse ma na to nie PO, nie PiS i nie LiD ale PSL. Niezależnie od tego, która partia wygra te wybory będzie musiała szukać wsparcia. Zdobycie większości pozwalającej na stworzenie jednopartyjnego rządu nie wydaje się możliwe. W każdym razie bez wielkiego trzęsienia ziemi na scenie politycznej. A w zawieraniu koalicji żadne ugrupowanie nie jest aż tak łakomym kąskiem jak PSL. Co więcej wynik wyborczy tej partii moim zdaniem będzie znacznie większy od tego wskazywanego przez sondaże. PSL jest przecież partią, która właściwie wygrała wybory samorządowe tam gdzie wygrać mogła.
Zdaję sobie sprawę, że ten sukces nie musi automatycznie się przekładać na wynik w wyborach parlamentarnych. Jednak obsadzenie tak wielu miejsc w samorządach daje podstawy do skutecznego prowadzenia kampanii wyborczej. Nie mogą na to liczyć inne mniejsze partie, które podobnie jak PSL zdają się być usuwane w cień w mediach ogólnokrajowych. Nie stać ich na drogie spoty reklamowe, czy spektakularne konwencje. Nie mogą liczyć na debatę z liderami PO, PiS czy LiD. Poparcie działaczy samorządowych i tradycyjna kampania wyborcza polegająca na spotkaniach bezpośrednich z wyborcami (na co tylko PSL jest przygotowany organizacyjnie) może być więc bezcenna. Dlatego PSL ma moim zdaniem dużo większe szanse niż Samoobrona i LPR na wejście do sejmu. Tym bardziej, że nie skompromitowało się udziałem w rządach braci Kaczyńskich...
Co więcej klimat wokół PSL jest dużo lepszy dziś niż przed dwoma laty. Wtedy była to ta partia skazywana przez wielu na zniknięcie ze sceny politycznej, wewnętrznie rozdarta z problemami finansowymi, skompromitowana rządami z SLD, oskarżana o zdradę interesów polskich rolników w negocjacjach akcesyjnych. O ile SLD była postrzegana jako całe zło w polskiej polityce to PSL właściwie była tylko jej łagodniejszą wersją na wsi. Dzięki umiejętnej polityce kierownictwa ludowców i sprzyjającej sytuacji na scenie politycznej udało się całkowicie zmienić jej image. Teraz postrzegana jest jako umiarkowana siła, wolna od radykalizmu w działaniu i myśleniu, która może wnieść dużo dobrego do polskiej polityki. Wiele osób widzi nawet w PSL alternatywę dla uczestników wojny PiS–PO i LiDu, który nie do końca jeszcze chyba przestał być obwiniany za “załamanie się III RP”. Wielu ludzi, nawet w dużych miastach zastanawia się czy nie poprzeć ludowców. Lech Wałęsa deklaruje, że popiera PSL chociaż zagłosuje na PO.
Taka sprzyjająca partii atmosfera w połączeniu z rozbudowaną w terenie strukturą może sprawić, że PSL osiągnie wynik prawie dwucyfrowy. W kampani wyborczej na razie dystansuje Samoobronę wyraźnie. Sukces o jakim napisałem nie będzie jednak możliwy bez wygranej na wsi z PiS i odgrzebanym na czas wyborów PSL Piast. Trudno na razie przewidzieć wynik starcia między tymi partiami bo walka toczy się dziś na piwie po niedzielnych nabożeństwach, w punktach skupu mleka czy żywca a nie w telewizji czy prasie. PiS chwali się sukcesami, których aż tak wiele przecież nie było a PSL “informuje” o postulacie PiS zniesienia dopłat do rolnictwa. Nie muszę przekonywać, że dla rolników jest to gorsze niż zamach na niepodległość. Jeśli się więc uda przekonać wieś, że PiS nie reprezentuje rolników PSL może odnieść bardzo dobry wynik wyborczy. Co więcej może pozbawić PiS szansy na pokonanie PO.
Nieprzypadkowo obie zabiegają o podobny elektorat. Zasadniczo wydaje się, że ludowcom jest bliżej do PiS niż “laickiej” i liberalnej PO. Nie należy więc przesądzać ich ewentualnej współpracy. Zdziwić się więc mogą “wykształciuchy”, które wesprą PSL a po wyborach otrzymają koalicję PiS-PSL-LPR. Jest to oczywiście możliwe chociaż bardziej jednak prawdopodobna jest współpraca z PO. Elektoraty tych partii są względem siebie komplementarne i nie grozi PSL w takim układzie powtórzenie losu Samoobrony. Istnienie PSL Piast będzie chyba wystarczającym ostrzeżeniem przed współpracą z PiS. Oczywiście można wyobrazić sobie koalicję PO-PiS czy PO-LiD. Pierwsza możliwość nie jest jeszcze chyba możliwa, przynajmniej nie bez rozłamu w którejś z tych dwu partii. W drugim oba ugrupowania mogą nie mieć większości, która skutecznie by mogła przegłosować prezydenckie weto. Zasadne będzie więc wciągniecie trzeciego partnera do rządu. Tak czy inaczej PSL może być największym zwycięzcą październikowych wyborów. A w ostateczności partią, która może najwięcej zyskać...
Zdaję sobie sprawę, że ten sukces nie musi automatycznie się przekładać na wynik w wyborach parlamentarnych. Jednak obsadzenie tak wielu miejsc w samorządach daje podstawy do skutecznego prowadzenia kampanii wyborczej. Nie mogą na to liczyć inne mniejsze partie, które podobnie jak PSL zdają się być usuwane w cień w mediach ogólnokrajowych. Nie stać ich na drogie spoty reklamowe, czy spektakularne konwencje. Nie mogą liczyć na debatę z liderami PO, PiS czy LiD. Poparcie działaczy samorządowych i tradycyjna kampania wyborcza polegająca na spotkaniach bezpośrednich z wyborcami (na co tylko PSL jest przygotowany organizacyjnie) może być więc bezcenna. Dlatego PSL ma moim zdaniem dużo większe szanse niż Samoobrona i LPR na wejście do sejmu. Tym bardziej, że nie skompromitowało się udziałem w rządach braci Kaczyńskich...
Co więcej klimat wokół PSL jest dużo lepszy dziś niż przed dwoma laty. Wtedy była to ta partia skazywana przez wielu na zniknięcie ze sceny politycznej, wewnętrznie rozdarta z problemami finansowymi, skompromitowana rządami z SLD, oskarżana o zdradę interesów polskich rolników w negocjacjach akcesyjnych. O ile SLD była postrzegana jako całe zło w polskiej polityce to PSL właściwie była tylko jej łagodniejszą wersją na wsi. Dzięki umiejętnej polityce kierownictwa ludowców i sprzyjającej sytuacji na scenie politycznej udało się całkowicie zmienić jej image. Teraz postrzegana jest jako umiarkowana siła, wolna od radykalizmu w działaniu i myśleniu, która może wnieść dużo dobrego do polskiej polityki. Wiele osób widzi nawet w PSL alternatywę dla uczestników wojny PiS–PO i LiDu, który nie do końca jeszcze chyba przestał być obwiniany za “załamanie się III RP”. Wielu ludzi, nawet w dużych miastach zastanawia się czy nie poprzeć ludowców. Lech Wałęsa deklaruje, że popiera PSL chociaż zagłosuje na PO.
Taka sprzyjająca partii atmosfera w połączeniu z rozbudowaną w terenie strukturą może sprawić, że PSL osiągnie wynik prawie dwucyfrowy. W kampani wyborczej na razie dystansuje Samoobronę wyraźnie. Sukces o jakim napisałem nie będzie jednak możliwy bez wygranej na wsi z PiS i odgrzebanym na czas wyborów PSL Piast. Trudno na razie przewidzieć wynik starcia między tymi partiami bo walka toczy się dziś na piwie po niedzielnych nabożeństwach, w punktach skupu mleka czy żywca a nie w telewizji czy prasie. PiS chwali się sukcesami, których aż tak wiele przecież nie było a PSL “informuje” o postulacie PiS zniesienia dopłat do rolnictwa. Nie muszę przekonywać, że dla rolników jest to gorsze niż zamach na niepodległość. Jeśli się więc uda przekonać wieś, że PiS nie reprezentuje rolników PSL może odnieść bardzo dobry wynik wyborczy. Co więcej może pozbawić PiS szansy na pokonanie PO.
Nieprzypadkowo obie zabiegają o podobny elektorat. Zasadniczo wydaje się, że ludowcom jest bliżej do PiS niż “laickiej” i liberalnej PO. Nie należy więc przesądzać ich ewentualnej współpracy. Zdziwić się więc mogą “wykształciuchy”, które wesprą PSL a po wyborach otrzymają koalicję PiS-PSL-LPR. Jest to oczywiście możliwe chociaż bardziej jednak prawdopodobna jest współpraca z PO. Elektoraty tych partii są względem siebie komplementarne i nie grozi PSL w takim układzie powtórzenie losu Samoobrony. Istnienie PSL Piast będzie chyba wystarczającym ostrzeżeniem przed współpracą z PiS. Oczywiście można wyobrazić sobie koalicję PO-PiS czy PO-LiD. Pierwsza możliwość nie jest jeszcze chyba możliwa, przynajmniej nie bez rozłamu w którejś z tych dwu partii. W drugim oba ugrupowania mogą nie mieć większości, która skutecznie by mogła przegłosować prezydenckie weto. Zasadne będzie więc wciągniecie trzeciego partnera do rządu. Tak czy inaczej PSL może być największym zwycięzcą październikowych wyborów. A w ostateczności partią, która może najwięcej zyskać...
7 komentarzy:
Profesor Czapiński przewiduje, że PSL, SA, LPR i reszta małych partii zdobędą w sumie ok 17% poparcia, z czego tylko dwie pierwsze wejdą do Sejmu. Wydaje mi się, że jednak PSL nie jest w cale w takiej dobrej sytuacji, bo uzyskują zdolność koalicyjną tylko w dwóch przypadkach: uzyskaniu przez PO lub PiS minimum ok 190-200 mandatów oraz, gdy PSL, LiD i PO bardzo szybko się dogadają. Trochę Pawlakowi zaszkodzili Tusk i Wałęsa. Pierwszy, bo szuka elektoratu na wsi mimo, że z Ludowcami ma koalicję, drugi, bo dał znać, że głos na PSL jest głosem straconym.
Zgadzam się z prof. Czaplińskim. Mniejsze partie zawsze są niedoszacowane co pokazują wyniki wyborów.
Nie sądzę jednak by PSL z koalicji został wykluczony, nawet wtedy gdy powstałby PO-LiD. Potwierdzeniem tej tezy są słowa Tuska o wielkiej koalicji. Nie wystarczy 231 głosów by w Polsce rządzić, przynajmniej PO...
Nie sądzę by Tusk i Wałęsa zaszkodzili PSL. Wałęsa nie jest na wsi popularny. Jego słowa przejdą niezauważone i co najwyżej zostaną odebrane jako wyraz poparcia. Rolnicy są specyficzną grupą. Nie bardzo znają się "na polityce" i mechanizmach funkcjonowania państwa demokratycznego (przynajmniej w teorii). Nie czytują prasy, książek, nie oglądają telewizji (poza wiadomościami w tvp1 - pogoda) i nie słuchają radia (poza pr 1). Jeśli jest inaczej to związane jest to z rolnictwem a nie problemami "powszechnymi". Często kierują się irracjonalnymi przesłankami. Zmieniają preferencje w jednych wyborach głosując na SLD a w drugich na PiS.
Tyle złego:). Jest to jednak chyba jedyna grupa społeczna kierująca się przy urnie swoimi interesami (czasem opatrznie rozumianymi). Decyzje podejmowane są na podstawie sytuacji w rolnictwie a ta nie jest aż tak dobra. Ceny pasz są strasznie wysokie, ceny żywca niskie co powoduje, że hodowla jest nieopłacalna. Nadal na wsi ważny jest problem eksportu mięsa do Rosji chociaż z ekonomicznego punktu widzenia to problem drugorzędny. Źle oceniane są działania resortu rolnictwa w sprawie dopłat czy unijnych programów pomocowych dla rolnictwa. Wysokie ceny artykułów budowlanych hamują rozwój, brak inicjatyw związanych z biopaliwami, kiepska reakcja rządu na suszę, wielość nominacji w agencjach dla SO, często niekompetentnych. Rolnicy doświadczają tego na codzień i nie moga tego nie zauważać. Najwięcej zadowolenia dają dopłaty, które i tak dla rolników są za małe bo nie rekompensują postępującego na wsi unowocześnia. Upowszechnienie się poglądu, że PiS chce znieść dopłaty to koniec tej partii na wsi.
PO już na wsi jest skończona. Postrzegana jest ona jako wielkomiejska, któa dba tylko o interesy darmozjadów z miasta. Co więcej chce opodatkować rolników, zniszczyć KRUS i kompletnie nie rozumie problemów polskiej wsi. Tusk nie jest w stanie nic zrobić, co najwyżej wesprzeć tych kilku dziwaków, którzy są na wsi za PO. To samo robi zresztą PSL w Warszawie dając jedynkę Łukaszowi Fołtynowi...
Jak przeczytałam,że Tusk chce robić koalicję z PSLem to się nieźle uśmiałam :))) Pawlaki górą :)))
Co racja to racja. Nikt im nie podskoczy:-))).
do pewnego czasu nie postrzegałam PSL-u jako partii,która może się liczyć, zresztą "zapatrzona" w walkę na osi dwóch partii -nie zadawałam sobie większego trudu,żeby posłuchać tego co i jak mawiają przedstawiciele PSL a zwłąszcza Pawlak. Od nidawna słucham,czasem pękam ze śmiechu,zasem kiwam głową-bo mówią mało ale dosadnie,nie wdając się w jakieś WYRAŹNIE brudne gry, bo że mają "za uszami"tego jestem pewna(wszak uprawiaja politykę)
Też mi się wydaje,że oni na tyk wszsytkim wygrają.
ps-bez związku z tematem:
dzięuję za umieszczenie banera z Dziewczynką na Twoim blogu ,ith:)
Su to ja gratuluję inicjatywy. Uczestniczenie w niej to cudowna sprawa.
Co do PSL, to mam mieszane odczucia. To ,że wieś głosuje tak a nie inaczej wydaje się w pełni zrozumiałe. Duża część potencjalnych wyborców PSL popiera tą partię tylko dlatego, że różni się ona od pozostałych. Ja nie wiem czy się różni, inny jest tylko jej wizerunek... Przypomina mi się wpis o Leperze i jego "normalności w radykalizującej się rzeczywistości". Dlatego wydaje mi się to trochę naiwne:).
Prześlij komentarz