wtorek, 28 sierpnia 2007

Fado czyli o pięknie fatalizmu

Zapewne Jose Socrates nie byłby zachwycony tytułem tego wpisu. W International Herald Tribune premier Portugalii przyznaje, że co do fado to ma mieszane uczucia. Zachwyca się pięknem tej muzyki ale z drugiej strony podkreśla, że “dusza Portugalii” skażona melancholią i pewną dawką fatalizmu sprawia, że kraj nie radzi sobie gospodarczo najlepiej. Ze wszystkich państw strefy euro gospodarka portugalska rozwija się najwolniej. Oczywiście nie jest temu wina muzyka, tylko stosunek do życia, którego emanacją wydaje się fado. Wiara w przeznaczenie, ślepy los, który wcześniej czy później przyniesie nieszczęście jest kluczem do zrozumienia tej muzyki. Zresztą to właśnie oznacza słowo fado – los, przeznaczenie.
Nie ma jednak pan premier racji do końca. Portugalia się zmienia i zmienia się jej stosunek do fado. Staje się ono coraz bardziej popularne za granicą przy jednoczesnym słabnącym zainteresowaniu w kraju. Mnie najbardziej podoba się prostota, dwie gitary i piękny kobiecy głos. Przynajmniej tak wykonywane jest klasyczne fado (istnieje również fado z Coimbry, które śpiewają mężczyźni). Jednak lata dziewięćdziesiąte, które przyniosły renesans tej muzyki i wykreowały szereg nowych gwiazd zmieniły podejście do wykonywania fado. Zaczęto wzbogacać instrumentarium, pojawiły się instrumenty smyczkowe, fortepian a nawet akordeon...
Ja po raz pierwszy usłyszałem fado w filmie Wima Wendersa Lisbon Story. Całość muzyki wykonuje w nim Teresa Salgueiro i zespół Madredeus. Piękno takich utworów jak Ainda czy Guitarra sprawiły, że chciałem więcej. Potem pojawili się inni wykonawcy, tacy jak królowa i w pewien sposób symbol klasycznego fado Amalia Rodrigues, Misia czy Dulce Pontes (poniżej utwór pt.: Cancao da Mar). 
Początkowo podobały mi się bardziej nowoczesne i z pozoru bogatsze brzmienia, później jednak coraz bardziej zacząłem doceniać prostotę i nieskrywane pod wielością dźwięków emocje wokalistek. Doskonale to robi najmłodsze pokolenie piosenkarek, wszystkie one są piękne i obdarzone niezwykłym głosem. Zrywają z nadmiernym eksperymentowaniem (czego symbolem jest kiepska płyta zespołu Madredeus pod tytułem Electronico) i wracają do korzeni. Teraz najchętniej słucham Cristiny Branco, Mafaldy Arnauth, Katii Guerreiro czy pochodzącej z Mozambiku Marizy. Zachęcam do obejrzenia ich stron internetowych, są zrobione w bardzo profesjonalny sposób. Znajdują się na niej nie tylko ciekawe informacje ale i niektóre utwory...
Na koniec nie zaprezentuję jednak utworu żadnej z wymienionych wokalistek. Musi to być moja ulubiona Ana Moura. A ponieważ wybór na YouTube jest ograniczony niech będzie to Os Buzios z wydanej w tym roku płyty Para Alem Da Saudade.

Prawda, że pięknie...

Brak komentarzy: