Oglądając naszych polityków nie mogę pozbyć się wrażenia, że nasza demokracja cierpi na brak dobrej rekrutacji elit. Politycy, bo o nich chodzi, niczym nie różnią się od tych, którzy na nich głosują. Partie polityczne niestety nie potrafią wypełnić jednej ze swoich podstawowych funkcji jaką jest dobór odpowiednich ludzi na odpowiednie stanowiska. Dochodzi po prostu do podziału łupów. Nic dziwnego, że nasza klasa polityczna jest tak źle oceniana, nie tylko przez społeczeństwo ale co mnie bardziej interesuje przez intelektualistów. Życie w “demokracji zhunizowanej” jest bowiem szczególnie przykre dla tych, którzy są świadomi czym jest polityka w tym kraju.
W życiu publicznym język jest bronią na wojnie używaną z całkowitym brakiem wzajemnego zaufania. Liczy się tylko to, co mówisz, a nie, co myślisz. Polityka to świat obłąkanej dosłowności.Wrażenie to nasiliło się we mnie po przeczytaniu tekstu Michaela Ignatieff'a w weekendowej GW (11-12.08.07). Niestety nie jest on dostępny w wersji elektronicznej (jest to przedruk z New York Times'a), więc mogę tylko zachęcić do sięgnięcia po papierowe wydanie lub odesłać do tekstu bez tłumaczenia na Globeandmail. Znawcy spraw kanadyjskich doskonale wiedzą kim jest Ignatieff, pozostałym śpieszę wyjaśnić, że był on kandydatem na lidera Partii Liberalnej. Ostatecznie przegrał wyścig mimo, że wydawał się prowadzić we wszystkich rankingach. Nie jest łatwe życie faworyta...
Roztropni przywódcy zmuszają się do wysłuchania w równej mierze zwolenników, jak i przeciwników działania, które planują. Nie zakładają, że dobre intencje zapewniają im równie dobre skutki. Nie zakładają, że wiedzą wszystko, co powinni wiedzieć. Jeśli władza degeneruje, degeneruje ów szósty zmysł samoograniczenia, z którego bierze się rozwaga.Tekst Ignatieff'a polecam wszystkim zarówno tym, którzy na politykę patrzą z pozycji badacza jak i uczestnika. Zawarte w nim rozważania mimo, że dotyczą kwestii raczej amerykańskich i kanadyjskich mają uniwersalny charakter. Sporo w nim refleksji na temat współczesnej polityki. Są one tym bardziej ciekawe, że Ignatieff jest nie tylko niespełnionym jak na razie politykiem ale również intelektualistą, politologiem zajmującym się historią idei o utrwalonej pozycji w świecie akademickim. Myślę, że właśnie z tych powodów tekst jest szczególnie autentyczny i wart polecenia. Międzyczasie wyobrażam sobie Andrzeja Leppera opowiadającego ze swadą o różnicach w podejściu do polityki między Machiavellim a Constantem. Przekomiczne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz